Hej, hej!
Kolejny rozdział już gotowy! :D
Kim jest ten mężczyzna?!
Czy to naprawdę Adam śledził Lenę? Co nim kierowało?
Jak zareaguje na to wszystko Lena?
Zapraszam do czytania :)
Wattpad - https://www.wattpad.com/user/Sinkingindreams
Rozdział 5 - https://www.wattpad.com/340670763-oddychaj%C4%85c-z-trudem-11-co-ja-najlepszego-zrobi%C5%82am
Stoję na środku
przedpokoju, oko w oko z moim prześladowcą. Bez wątpienia to on szedł za
mną dwa dni temu i to on sprawił, że o mało nie padłam na zawał.
Wszystko się zgadza. Wzrost, postura, czarna bluza, a nawet ten cholerny
kaptur na głowie. Jednak najgorszym i niezaprzeczalnym dowodem jest
obezwładniające uczucie strachu, które wypełnia mnie teraz od środka,
podobnie, jak w tamtej chwili.
Co, jeśli to jest ten
sam facet? Ten sam, który wyrządził mi największą z możliwych krzywd?
Co, jeśli wrócił, by dokończyć to, co zaczął sprzed kilku lat?
Głos, jak zawsze w
takich chwilach, odmawia mi posłuszeństwa, tworząc w gardle nieznośną
gulę, a ja nie słyszę nic, poza donośnym dudnieniem własnego serca.
Ale to przecież niemożliwe. Tamten facet zniknął bez śladu.
Dygocąc na całym ciele,
nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu, potrafię tylko wpatrywać się w jego
ciemne, mroczne oczy. Czuję, jak gwałtownie wciągają mnie w swój mrok,
pozbawiają oddechu i wiążą w paraliżującym uścisku. Kiedy już zaczynam
się dusić, nagle uświadamiam sobie, że spadam. Lecę z niewiarygodną
szybkością w dół i jestem pewna, że zaraz roztrzaskam się w drobny mak.
Jednak tak się nie dzieje i spadam dalej, a jego oczy nieustępliwie
przeszywają mnie na wylot.
Nie wiem, ile mija
czasu. Może minuta, dwie, pół godziny, ale kiedy w końcu wyrywam się z
zaciskających mnie pętli strachu i uwalniam się od jego przeszywającego
spojrzenia, łapię gwałtownie oddech, odzyskując kontrolę nad własnym
ciałem.
O Boże, to było dziwne.
Stoję zaledwie krok od
gościa, który mnie śledził, a ja dyszę spazmatycznie, próbując
dostarczyć choć odrobinę tlenu do moich płuc. Przez chwilę naprawdę
myślałam, że już po mnie. Najchętniej schowałabym się teraz gdzieś w
kącie, daleko od wszystkich i przesiedziała tam w samotności bite, kilka
godzin, ale nie dam mu tej satysfakcji. Nie pokażę, jak naprawdę
wpłynął na mnie sam jego widok i ten przeszywający wzrok.
Muszę udawać silną!
Tyle razy wyobrażałam
sobie tę chwilę. Chwilę, kiedy nasze drogi ponownie łączą się, a ja w
końcu mogę odpłacić mu pięknym za nadobne. Zemszczę się. Zniszczę go.
Ogarnięta dziką furią,
spoglądam w jego kierunku i dostrzegam, że wpatruje się we mnie, lekko
przechylając głowę. Przez jego twarz przebiega szereg różnych emocji,
począwszy od zdziwienia, zaciekawienia, po... Zaraz! Czy on właśnie uśmiecha się do mnie drwiąco?!
Kretyn idzie za mną, śledząc mnie, a teraz ma jeszcze czelność śmiać mi się prosto w twarz?! Zaraz zetrę mu z gęby ten krzywy uśmieszek!
Widząc, jak unosi lekko
kącik ust, a jego oczy ewidentnie wyrażają rozbawienie, ogarniający mnie
jeszcze przed chwilą strach, znika, a moja żądza mordu wybucha, dając
upust długo kumulowanym emocjom. Jednym susem, szybko dopadam do niego i
uderzam rozwartymi dłońmi, prosto w jego klatkę piersiową.
- Z czego się śmiejesz
do cholery?! - krzyczę, a pod wpływem mojego ciosu, chłopak traci
równowagę, mocno uderzając plecami w ścianę przedpokoju. - Mów! Coś ty
za jeden i czego ode mnie chcesz?! - Napieram na niego całym ciałem,
jeszcze raz uderzając z całej siły w pierś. Chłopak leci do tyłu i
próbując utrzymać równowagę, chwyta moje ramię, tym samym gwałtownie
ciągnąc ku siebie. Zaskoczona tym nagłym ruchem, wpadam wprost na niego,
z impetem wbijając nas z powrotem w ścianę.
Wypełniona po brzeg
adrenaliną, ledwo, co rejestruję swój zduszony okrzyk i jego ciche
sapnięcie, świadczące o bólu, obitych pleców. Lecz kiedy pod obolałym
policzkiem wyczuwam twardą klatkę piersiową chłopaka, gwałtownie
odpycham się od niego rękami. Bez dłuższego namysłu, wymierzam mu cios z
zaciśniętej pięści prosto w brzuch.
- Odwal się ode mnie! -
Odskakuję od niego na bezpieczną odległość kilku kroków i zamieram w
gotowości do kolejnego ataku. W każdej chwili przyłożę mu jeszcze raz,
jeśli zbliży się do mnie zanadto. Z mocno bijącym sercem, patrzę, jak
prostuje się, odzyskując równowagę i krzywi lekko twarz, trzymając się
za brzuch.
Jego grymas sprawia mi niemałą satysfakcję.
Hah! Mówiłam, że zetrę mu z twarzy ten parszywy uśmieszek!
- Kurwa, dziewczyno, o
co ci chodzi? - pyta, marszcząc brwi i spoglądając na mnie
nierozumiejącym wzrokiem. Nie wiem dlaczego, ale widok jego ogłupiałej
miny ponownie wyprowadza mnie z równowagi, zalewając falą gniewu.
Teraz będzie udawał, że o niczym nie wie?! Teraz?!
- Ja ci zaraz pokażę, o
co mi chodzi pojebie! - Atakuję go ponownie, okładając pięściami i
krzycząc, co mi ślina na język przyniesie. Wyzywam go od psycholi i
kretynów, soczyście posługując się wulgaryzmami, a chłopak usilnie
zasłania się rekami, chcąc uniknąć moich nieustających ciosów.
- Odbiło ci?! - przerywa moją wiązankę i próbuje złapać moje ręce.
- Na sranie szedłeś za mną dwa dni temu?! - Nie poddaję się i dalej go atakuję, celując w brzuch.
- Coo? - Jego szczerze
zaskoczona mina, na chwilę wyrywa mnie z letargu i spoglądam w jego
osłupiałą twarz, przestając go okładać.
Chwila. A jeśli to nie on?
Kłamie!
Chce wprowadzić mnie w błąd!
Wykorzystując moment jego chwilowej nieuwagi, wyrzucam gwałtownie kolano do góry, trafiając centralnie między nogi chłopaka. Nie wierzę mu. To na pewno on. Z wzrokiem pełnym jadu, zaciskam pięści na brzegach jego czarnej bluzy i przybliżając się ku niemu, syczę mu prosto w twarz:
- Mów, kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
Jednak ten dalej nie
odpowiada i wstrzymuje oddech, z zamkniętymi oczami. Najwyraźniej w
ciszy przeżywa ból skopanych jaj. W końcu, po upłynięciu kilkudziesięciu
sekund, wypuszcza głośno powietrza i otwiera oczy.
Oczy wyrażające czysty gniew.
O, kurczę.
Moja agresja znika, a serce kuje nagłe uczucie lęku. Chyba się wkurzył.
Nasze spojrzenia łączą się, a mnie ogarnia jeszcze większy strach,
zaskoczona jego nagłą bliskością. Stoimy razem, przyciśnięci do ściany, a
ciszę wypełnia jedynie odgłos naszych pobudzonych adrenaliną, oddechów.
Dzielą nas dosłownie centymetry. Jest stanowczo za blisko! Dodatkowo
cały czas kurczowo trzymam się jego bluzy i obawiam się, że to tylko ona
powstrzymuje mnie przed upadkiem.
Patrzymy sobie prosto w
oczy, a mój puls przyspiesza, dostrzegając, że początkowy gniew widoczny
w jego oczach nagle łagodnieje i zmienia się w nieodgadnioną emocję.
Czy to... żal?
Wpatruję się w niego,
nie nic rozumiejącym wzrokiem i próbuję wyczytać coś więcej z jego
błękitnych oczu. Zaraz! Błękitnych? Dlaczego wcześniej wydawały mi się
takie ciemne? Skoro teraz mam przed sobą najjaśniejszy błękit, jaki
kiedykolwiek widziałam?
Moje rozmyślenia przerywa głos Dagmary, stojącej w drzwiach za moimi plecami:
- Eee, Lena? Wszystko w
porządku? - Spanikowana, uświadamiam sobie, jak to musi wyglądać z jej
perspektywy. Dwójka osób stojąca blisko siebie, przyciśnięta do ściany i
patrząca sobie głęboko w oczy. Od razu, po raz drugi dzisiejszego dnia,
odrywam się od jego ciała, gwałtownie cofając. - Usłyszałam krzyki i
zastanawiałam się, czy coś przypadkiem się nie stało?
Patrzy to na mnie, to na chłopaka, marszcząc brwi i myśląc, Bóg wie co.
- Ja... - zaczynam, ale zaraz urywam, nie wiedząc, co powiedzieć. Jak mam wyjaśnić jej tę sytuację? Aaa
Daga, bo wiesz, zaatakowałam twojego kuzyna, waląc go pięściami i
kopiąc prosto w jaja. Ale nic się nie martw, ma za swoje. Może teraz w
końcu przestanie mnie śledzić.
Nagle otwieram szeroko
oczy, uświadamiając sobie pewną rzecz. Co, jeśli to nie on? Co, jeśli to
ktoś inny szedł za mną w drodze do domu? Czyżbym go pomyliła z kimś
innym, niesłusznie oskarżając? Ale to by oznaczało jedno... Że
niepotrzebnie pobiłam niewinnego człowieka.
- Nic się nie stało. -
Słysząc jego głos, zaskoczona spoglądam w jego kierunku i dostrzegam,
jak prostuje się, poprawiając czarną bluzę. - To moja wina.
Co??
Teraz to ja, nic nie rozumiem. Dlaczego bierze winę na siebie? Przecież to ja go zaatakowałam.
- Nie! To moja wina! - zaprzeczam od razu. - Uderzyłam go.
Widząc zszokowaną minę
Dagmary, spuszczam głowę w dół, a pożerające mnie od środka uczucie
wstydu, tylko potwierdza moje obawy, że niesłusznie oskarżyłam jej
kuzyna. Przecież ja tego gościa pierwszy raz na oczy widzę. On mnie
zresztą też.
Co ja najlepszego zrobiłam?
- Pomyliłam go z inną
osobą. Z mężczyzną, który śledził mnie dwa dni wcześniej. - Mówiąc,
dalej wpatruję się w swoje stopy i czuję, jak moje policzki oblewa
czerwony rumieniec.
Chcę zapaść się pod ziemię!
- Oh, Lena, skarbie. -
Czuję, jak dziewczyna podchodzi do mnie i kładzie dłoń na moich plecach,
w opiekuńczym geście. - Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Naprawdę ktoś
cię śledził, czy to twoje kolejne... - Zacina się w połowie zdania, ale
ja i tak wiem, co chciała powiedzieć. Urojenia.
Nie wierzy mi. Po części
jej się nie dziwię. Znamy się już kilka lat i choć nie zna mojej całej
historii, dobrze wie o moich lękach. Nieraz była świadkiem, jak nagle
wybuchałam płaczem, bądź zaszywałam się w czterech ścianach.
Niejednokrotnie uspokajała mnie, kiedy ogarnięta lękiem, nie potrafiłam
zrozumieć, że uśmiechający się do mnie koleś, tylko stara się być
uprzejmy, a nie knuje szalonych intryg pojmania mnie, bądź wyrządzenia
okrutnej krzywdy.
Następuje cisza, która
szybko wypełnia małą przestrzeń przedpokoju. Stoję pomiędzy obejmującą
mnie Dagmarą, a jej kuzynem Adamem i zamykając oczy, w duchu modlę się,
by ta krepującą chwila minęła, jak najszybciej. Jakby czytając w moich
myślach, ciszę przerywa Daga.
- Ale wiesz, że to
niemożliwe, by śledził cię właśnie Adam? On dopiero, co przyjechał, a
sama mówiłaś, że to zdarzyło się dwa dni wcześniej.
Mogła się już lepiej nie odzywać.
-Wiem - burczę cicho pod nosem. Teraz już wiem.
Słyszę, jak dziewczyna
oddycha z ulgą i śmieje się sztucznie, chcąc załagodzić napiętą
atmosferę. Szkoda tylko, że wstyd już dawno wyżarł mnie od środka,
pozostawiając dziury wielkości pięści.
Chcę zniknąć.
- Skoro wszystko już
sobie wyjaśniliśmy, chodźmy w końcu do jadalni. Wszyscy już dawno na nas
czekają przy stole. - Mówiąc to, odwraca się w kierunku drzwi i idzie w
stronę salonu, sąsiadującego z jadalnią.
Szybko idę za nią, nie chcąc zostać sam na sam z chłopakiem, ale powstrzymuje mnie nagły ucisk na moim ramieniu. O nie! Pewnie chce mnie skrytykować, wyzywając tak, jak ja go wcześniej i żądać wyjaśnień mojego psychicznego zachowania. Oczami wyobraźni właśnie wyrywam sobie sama serce. Zatrzymuję się i spoglądam na niego, nieśmiało zerkając w twarz. I znowu te oczy. Jasnoniebieskie z nieco ciemniejszą obwódką.
Przez głowę przechodzi mi myśl, że w takiej chwili, nie jest już mi straszna żadna krytyka.
Chłopak jednak nic nie mówi, tylko podobnie, jak ja, przygląda się mojej twarzy, patrząc głęboko w oczy. Oh. Nie ma zamiaru skomentować mojego zachowania? W ogóle nie zamierza nic powiedzieć? - myślę zaskoczona.
- Przepraszam - wyrywa mi się, zanim zdążę dobrze wszystko przemyśleć.
Nie odpowiada. Nawet się
nie uśmiecha. Dalej, uparcie wpatruje się tymi swoimi niebieskimi
oczami, a ja czuję, jak przeszywa mnie spojrzeniem, zaglądając w głąb
mojej duszy. O czym on myśli? Nad czym się zastanawia? Nie potrafię nic
odczytać z wyrazu jego twarzy, a przecież nigdy nie miałam problemu z
odgadywaniem ludzkich uczuć i emocji.
Zamiast tego, próbuję
stawić się na jego miejscu. O czym, bym myślała? No tak. Zapewne
zastanawiałabym się, co to za wariatka, którą widzę po raz pierwszy na
oczy, a która rzuca się na mnie z pięściami, wyzywając od kretynów i
psychopatów.
Co za wstyd.
Uświadamiam sobie, że
nadal trzyma rękę na moim przedramieniu, ale kiedy spoglądam na nią, od
razu spuszcza ją w dół. Nie patrząc już na niego, odwracam się i idę w
stronę głosów, dobiegających z jadalni. Byle z dala od jego
przeszywającego i nieodgadnionego spojrzenia. Nie wiem, jak ja
wytrzymam, siedząc z nim przy jednym stole, skoro już na samą myśl, o
moim wyczynie, moje ciało, wręcz topi się ze wstydu, błagając o szybką
śmierć.
Coś czuję, że to będzie mój najdłuższy i najbardziej niezręczny obiad w całym moim życiu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak wrażenia? :D
Co sądzisz o agresywnej wersji Leny?
Czy słusznie zaatakowała Adama?
Jak zachowałbyś się na jej miejscu?
Ciekaw jestem Twojej opinii :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Podziel się swoimi przemyśleniami na temat mojego bloga i recenzji :)