niedziela, 4 grudnia 2016

5. Co ja najlepszego zrobiłam?


 Hej, hej!
Kolejny rozdział już gotowy! :D 
Kim jest ten mężczyzna?! 
Czy to naprawdę Adam śledził Lenę? Co nim kierowało? 
Jak zareaguje na to wszystko Lena?
Zapraszam do czytania :)

Wattpad - https://www.wattpad.com/user/Sinkingindreams
 
Rozdział 5 - https://www.wattpad.com/340670763-oddychaj%C4%85c-z-trudem-11-co-ja-najlepszego-zrobi%C5%82am


Stoję na środku przedpokoju, oko w oko z moim prześladowcą. Bez wątpienia to on szedł za mną dwa dni temu i to on sprawił, że o mało nie padłam na zawał. Wszystko się zgadza. Wzrost, postura, czarna bluza, a nawet ten cholerny kaptur na głowie. Jednak najgorszym i niezaprzeczalnym dowodem jest obezwładniające uczucie strachu, które wypełnia mnie teraz od środka, podobnie, jak w tamtej chwili.
Co, jeśli to jest ten sam facet? Ten sam, który wyrządził mi największą z możliwych krzywd? Co, jeśli wrócił, by dokończyć to, co zaczął sprzed kilku lat?
Głos, jak zawsze w takich chwilach, odmawia mi posłuszeństwa, tworząc w gardle nieznośną gulę, a ja nie słyszę nic, poza donośnym dudnieniem własnego serca.
Ale to przecież niemożliwe. Tamten facet zniknął bez śladu.
Dygocąc na całym ciele, nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu, potrafię tylko wpatrywać się w jego ciemne, mroczne oczy. Czuję, jak gwałtownie wciągają mnie w swój mrok, pozbawiają oddechu i wiążą w paraliżującym uścisku. Kiedy już zaczynam się dusić, nagle uświadamiam sobie, że spadam. Lecę z niewiarygodną szybkością w dół i jestem pewna, że zaraz roztrzaskam się w drobny mak. Jednak tak się nie dzieje i spadam dalej, a jego oczy nieustępliwie przeszywają mnie na wylot.
Nie wiem, ile mija czasu. Może minuta, dwie, pół godziny, ale kiedy w końcu wyrywam się z zaciskających mnie pętli strachu i uwalniam się od jego przeszywającego spojrzenia, łapię gwałtownie oddech, odzyskując kontrolę nad własnym ciałem.
O Boże, to było dziwne.
Stoję zaledwie krok od gościa, który mnie śledził, a ja dyszę spazmatycznie, próbując dostarczyć choć odrobinę tlenu do moich płuc. Przez chwilę naprawdę myślałam, że już po mnie. Najchętniej schowałabym się teraz gdzieś w kącie, daleko od wszystkich i przesiedziała tam w samotności bite, kilka godzin, ale nie dam mu tej satysfakcji. Nie pokażę, jak naprawdę wpłynął na mnie sam jego widok i ten przeszywający wzrok.
Muszę udawać silną!
Tyle razy wyobrażałam sobie tę chwilę. Chwilę, kiedy nasze drogi ponownie łączą się, a ja w końcu mogę odpłacić mu pięknym za nadobne. Zemszczę się. Zniszczę go.
Ogarnięta dziką furią, spoglądam w jego kierunku i dostrzegam, że wpatruje się we mnie, lekko przechylając głowę. Przez jego twarz przebiega szereg różnych emocji, począwszy od zdziwienia, zaciekawienia, po... Zaraz! Czy on właśnie uśmiecha się do mnie drwiąco?!
Kretyn idzie za mną, śledząc mnie, a teraz ma jeszcze czelność śmiać mi się prosto w twarz?! Zaraz zetrę mu z gęby ten krzywy uśmieszek!
Widząc, jak unosi lekko kącik ust, a jego oczy ewidentnie wyrażają rozbawienie, ogarniający mnie jeszcze przed chwilą strach, znika, a moja żądza mordu wybucha, dając upust długo kumulowanym emocjom. Jednym susem, szybko dopadam do niego i uderzam rozwartymi dłońmi, prosto w jego klatkę piersiową.
- Z czego się śmiejesz do cholery?! - krzyczę, a pod wpływem mojego ciosu, chłopak traci równowagę, mocno uderzając plecami w ścianę przedpokoju. - Mów! Coś ty za jeden i czego ode mnie chcesz?! - Napieram na niego całym ciałem, jeszcze raz uderzając z całej siły w pierś. Chłopak leci do tyłu i próbując utrzymać równowagę, chwyta moje ramię, tym samym gwałtownie ciągnąc ku siebie. Zaskoczona tym nagłym ruchem, wpadam wprost na niego, z impetem wbijając nas z powrotem w ścianę.
Wypełniona po brzeg adrenaliną, ledwo, co rejestruję swój zduszony okrzyk i jego ciche sapnięcie, świadczące o bólu, obitych pleców. Lecz kiedy pod obolałym policzkiem wyczuwam twardą klatkę piersiową chłopaka, gwałtownie odpycham się od niego rękami. Bez dłuższego namysłu, wymierzam mu cios z zaciśniętej pięści prosto w brzuch.
- Odwal się ode mnie! - Odskakuję od niego na bezpieczną odległość kilku kroków i zamieram w gotowości do kolejnego ataku. W każdej chwili przyłożę mu jeszcze raz, jeśli zbliży się do mnie zanadto. Z mocno bijącym sercem, patrzę, jak prostuje się, odzyskując równowagę i krzywi lekko twarz, trzymając się za brzuch.
Jego grymas sprawia mi niemałą satysfakcję.
Hah! Mówiłam, że zetrę mu z twarzy ten parszywy uśmieszek!
- Kurwa, dziewczyno, o co ci chodzi? - pyta, marszcząc brwi i spoglądając na mnie nierozumiejącym wzrokiem. Nie wiem dlaczego, ale widok jego ogłupiałej miny ponownie wyprowadza mnie z równowagi, zalewając falą gniewu.
Teraz będzie udawał, że o niczym nie wie?! Teraz?!
- Ja ci zaraz pokażę, o co mi chodzi pojebie! - Atakuję go ponownie, okładając pięściami i krzycząc, co mi ślina na język przyniesie. Wyzywam go od psycholi i kretynów, soczyście posługując się wulgaryzmami, a chłopak usilnie zasłania się rekami, chcąc uniknąć moich nieustających ciosów.
- Odbiło ci?! - przerywa moją wiązankę i próbuje złapać moje ręce.
- Na sranie szedłeś za mną dwa dni temu?! - Nie poddaję się i dalej go atakuję, celując w brzuch.
- Coo? - Jego szczerze zaskoczona mina, na chwilę wyrywa mnie z letargu i spoglądam w jego osłupiałą twarz, przestając go okładać.
Chwila. A jeśli to nie on?
Kłamie!
Chce wprowadzić mnie w błąd!
Wykorzystując moment jego chwilowej nieuwagi, wyrzucam gwałtownie kolano do góry, trafiając centralnie między nogi chłopaka. Nie wierzę mu. To na pewno on. Z wzrokiem pełnym jadu, zaciskam pięści na brzegach jego czarnej bluzy i przybliżając się ku niemu, syczę mu prosto w twarz:
- Mów, kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
Jednak ten dalej nie odpowiada i wstrzymuje oddech, z zamkniętymi oczami. Najwyraźniej w ciszy przeżywa ból skopanych jaj. W końcu, po upłynięciu kilkudziesięciu sekund, wypuszcza głośno powietrza i otwiera oczy.
Oczy wyrażające czysty gniew.
O, kurczę.
Moja agresja znika, a serce kuje nagłe uczucie lęku. Chyba się wkurzył. Nasze spojrzenia łączą się, a mnie ogarnia jeszcze większy strach, zaskoczona jego nagłą bliskością. Stoimy razem, przyciśnięci do ściany, a ciszę wypełnia jedynie odgłos naszych pobudzonych adrenaliną, oddechów. Dzielą nas dosłownie centymetry. Jest stanowczo za blisko! Dodatkowo cały czas kurczowo trzymam się jego bluzy i obawiam się, że to tylko ona powstrzymuje mnie przed upadkiem.
Patrzymy sobie prosto w oczy, a mój puls przyspiesza, dostrzegając, że początkowy gniew widoczny w jego oczach nagle łagodnieje i zmienia się w nieodgadnioną emocję. Czy to... żal?
Wpatruję się w niego, nie nic rozumiejącym wzrokiem i próbuję wyczytać coś więcej z jego błękitnych oczu. Zaraz! Błękitnych? Dlaczego wcześniej wydawały mi się takie ciemne? Skoro teraz mam przed sobą najjaśniejszy błękit, jaki kiedykolwiek widziałam?
Moje rozmyślenia przerywa głos Dagmary, stojącej w drzwiach za moimi plecami:
- Eee, Lena? Wszystko w porządku? - Spanikowana, uświadamiam sobie, jak to musi wyglądać z jej perspektywy. Dwójka osób stojąca blisko siebie, przyciśnięta do ściany i patrząca sobie głęboko w oczy. Od razu, po raz drugi dzisiejszego dnia, odrywam się od jego ciała, gwałtownie cofając. - Usłyszałam krzyki i zastanawiałam się, czy coś przypadkiem się nie stało?
Patrzy to na mnie, to na chłopaka, marszcząc brwi i myśląc, Bóg wie co.
- Ja... - zaczynam, ale zaraz urywam, nie wiedząc, co powiedzieć. Jak mam wyjaśnić jej tę sytuację? Aaa Daga, bo wiesz, zaatakowałam twojego kuzyna, waląc go pięściami i kopiąc prosto w jaja. Ale nic się nie martw, ma za swoje. Może teraz w końcu przestanie mnie śledzić.
Nagle otwieram szeroko oczy, uświadamiając sobie pewną rzecz. Co, jeśli to nie on? Co, jeśli to ktoś inny szedł za mną w drodze do domu? Czyżbym go pomyliła z kimś innym, niesłusznie oskarżając? Ale to by oznaczało jedno... Że niepotrzebnie pobiłam niewinnego człowieka.
- Nic się nie stało. - Słysząc jego głos, zaskoczona spoglądam w jego kierunku i dostrzegam, jak prostuje się, poprawiając czarną bluzę. - To moja wina.
Co??
Teraz to ja, nic nie rozumiem. Dlaczego bierze winę na siebie? Przecież to ja go zaatakowałam.
- Nie! To moja wina! - zaprzeczam od razu. - Uderzyłam go.
Widząc zszokowaną minę Dagmary, spuszczam głowę w dół, a pożerające mnie od środka uczucie wstydu, tylko potwierdza moje obawy, że niesłusznie oskarżyłam jej kuzyna. Przecież ja tego gościa pierwszy raz na oczy widzę. On mnie zresztą też.
Co ja najlepszego zrobiłam?
- Pomyliłam go z inną osobą. Z mężczyzną, który śledził mnie dwa dni wcześniej. - Mówiąc, dalej wpatruję się w swoje stopy i czuję, jak moje policzki oblewa czerwony rumieniec.
Chcę zapaść się pod ziemię!
- Oh, Lena, skarbie. - Czuję, jak dziewczyna podchodzi do mnie i kładzie dłoń na moich plecach, w opiekuńczym geście. - Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Naprawdę ktoś cię śledził, czy to twoje kolejne... - Zacina się w połowie zdania, ale ja i tak wiem, co chciała powiedzieć. Urojenia.
Nie wierzy mi. Po części jej się nie dziwię. Znamy się już kilka lat i choć nie zna mojej całej historii, dobrze wie o moich lękach. Nieraz była świadkiem, jak nagle wybuchałam płaczem, bądź zaszywałam się w czterech ścianach. Niejednokrotnie uspokajała mnie, kiedy ogarnięta lękiem, nie potrafiłam zrozumieć, że uśmiechający się do mnie koleś, tylko stara się być uprzejmy, a nie knuje szalonych intryg pojmania mnie, bądź wyrządzenia okrutnej krzywdy.
Następuje cisza, która szybko wypełnia małą przestrzeń przedpokoju. Stoję pomiędzy obejmującą mnie Dagmarą, a jej kuzynem Adamem i zamykając oczy, w duchu modlę się, by ta krepującą chwila minęła, jak najszybciej. Jakby czytając w moich myślach, ciszę przerywa Daga.
- Ale wiesz, że to niemożliwe, by śledził cię właśnie Adam? On dopiero, co przyjechał, a sama mówiłaś, że to zdarzyło się dwa dni wcześniej.
Mogła się już lepiej nie odzywać.
-Wiem - burczę cicho pod nosem. Teraz już wiem.
Słyszę, jak dziewczyna oddycha z ulgą i śmieje się sztucznie, chcąc załagodzić napiętą atmosferę. Szkoda tylko, że wstyd już dawno wyżarł mnie od środka, pozostawiając dziury wielkości pięści.
Chcę zniknąć.
- Skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy, chodźmy w końcu do jadalni. Wszyscy już dawno na nas czekają przy stole. - Mówiąc to, odwraca się w kierunku drzwi i idzie w stronę salonu, sąsiadującego z jadalnią.
Szybko idę za nią, nie chcąc zostać sam na sam z chłopakiem, ale powstrzymuje mnie nagły ucisk na moim ramieniu. O nie! Pewnie chce mnie skrytykować, wyzywając tak, jak ja go wcześniej i żądać wyjaśnień mojego psychicznego zachowania. Oczami wyobraźni właśnie wyrywam sobie sama serce. Zatrzymuję się i spoglądam na niego, nieśmiało zerkając w twarz. I znowu te oczy. Jasnoniebieskie z nieco ciemniejszą obwódką.
Przez głowę przechodzi mi myśl, że w takiej chwili, nie jest już mi straszna żadna krytyka.
Chłopak jednak nic nie mówi, tylko podobnie, jak ja, przygląda się mojej twarzy, patrząc głęboko w oczy. Oh. Nie ma zamiaru skomentować mojego zachowania? W ogóle nie zamierza nic powiedzieć? - myślę zaskoczona.
- Przepraszam - wyrywa mi się, zanim zdążę dobrze wszystko przemyśleć.
Nie odpowiada. Nawet się nie uśmiecha. Dalej, uparcie wpatruje się tymi swoimi niebieskimi oczami, a ja czuję, jak przeszywa mnie spojrzeniem, zaglądając w głąb mojej duszy. O czym on myśli? Nad czym się zastanawia? Nie potrafię nic odczytać z wyrazu jego twarzy, a przecież nigdy nie miałam problemu z odgadywaniem ludzkich uczuć i emocji.
Zamiast tego, próbuję stawić się na jego miejscu. O czym, bym myślała? No tak. Zapewne zastanawiałabym się, co to za wariatka, którą widzę po raz pierwszy na oczy, a która rzuca się na mnie z pięściami, wyzywając od kretynów i psychopatów.
Co za wstyd.
Uświadamiam sobie, że nadal trzyma rękę na moim przedramieniu, ale kiedy spoglądam na nią, od razu spuszcza ją w dół. Nie patrząc już na niego, odwracam się i idę w stronę głosów, dobiegających z jadalni. Byle z dala od jego przeszywającego i nieodgadnionego spojrzenia. Nie wiem, jak ja wytrzymam, siedząc z nim przy jednym stole, skoro już na samą myśl, o moim wyczynie, moje ciało, wręcz topi się ze wstydu, błagając o szybką śmierć.
Coś czuję, że to będzie mój najdłuższy i najbardziej niezręczny obiad w całym moim życiu.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak wrażenia? :D
Co sądzisz o agresywnej wersji Leny?
Czy słusznie zaatakowała Adama?
Jak zachowałbyś się na jej miejscu?

Ciekaw jestem Twojej opinii :D

 


 Facebook Konto google Poczta mailowa Tumblr Instagram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Podziel się swoimi przemyśleniami na temat mojego bloga i recenzji :)