wtorek, 31 maja 2016

"Pulse" Gail McHugh

"Pulse"

 Drugi, a zarazem ostatni tom duologii Gail McHugh. Ten kto przeczytał moją recenzję "Collide" (jeśli nie - tutaj link) wie, jakie wrażenie wywarła na mnie pierwsza część. Bo historia Emily i Gavina to prawdziwy wulkan emocji, niepowstrzymany wir, który wciąga i pochłania cię powoli, wraz z każdą kolejną przeczytaną kartką. Teraz po dramatycznym i szokującym zakończeniu, nadszedł czas na równie zaskakujący i fenomenalny drugi tom!  

I uwaga! Autorce udało się wybrnąć ze stereotypu "druga część zawsze najgorsza" i uniknąć klęski i potoku łez wielu zagorzałych czytelników, liczących na kolejną, niezapomnianą kontynuację książki. Ale chwila! Co ja mówię! "Pulse" nie jest równie wspaniała, jak pierwsza część, jest sto razy lepsza! Tak jakby autorka specjalnie napisała kojącą nasze zmysły pierwszą część, by później z podwójną mocą zadać cios i niespodziewanie zaatakować niczego nieświadome serce, fenomenalnym drugim tomem! 

Historia rozpoczyna się w momencie zakończenia poprzedniego tomu i już od pierwszych stron, akcja nabiera tempa, szokując nas dramatyzmem zaistniałej sytuacji. Emily nareszcie przejrzała na oczy i przekonała się, jaki tak naprawdę jest jej były narzeczony Dillon. Zrywając zaręczyny, odwołując ślub, a tym samym wysyłając Debillona w diabły, uwolniła się z toksycznego związku, w którym nieświadomie żyła. Teraz ma szansę na prawdziwą i szczerą miłość, szczęście u boku Gavina, mężczyzny, który już w czasie ich pierwszego spotkania, zdobył jej serce. Ale czy nie jest już za późno? Czy ich miłość ma jeszcze jakąkolwiek szansę? Emily wie, że zraniła Gavina... Złamała mu serce, nie wierząc w jego miłość i szczere intencje. Czy teraz przyjdzie jej za to słono zapłacić? Zdruzgotana i pełna obaw, kierując się głosem serca, postanawia ponownie zawalczyć o miłość Gavina i dać szansę ich wspólnemu szczęściu. Jednak niczego nieświadomy mężczyzna, pewien, że jego ukochana, wybierając innego, już dawno została mężatką, wyjeżdża z kraju, chcąc zapomnieć o bólu i miłości swojego życia. Odcięty od świata, rodziny, najbliższych, zamknięty we własnym kokonie ponurych i pełnych cierpienia myśli, nie wie, że Emily nie wyszła za mąż, a dodatkowo teraz walczy o ich miłość.

"Zostaliśmy dla siebie napisani i nie zmieniłbym w naszej powieści ani jednej linijki"

Tymczasem Dillon nie ułatwia życia dwójce zakochanych, a jeszcze bardziej je komplikuje i utrudnia. Kierowany pragnieniem zemsty, zrobi wszystko, byle tylko zadać ból Emily... Co tym razem wymyśli? W jaki sposób zrani Gavina? Dillon nie ma zamiaru odpuścić i tak łatwo się poddać...

Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej wraz z pojawieniem nowej, szokującej informacji, która zmieni życie całej trójce... Ta wiadomość może ostatecznie zniszczyć szansę na szczęście Emily, sprawiając, że już na zawsze dziewczyna będzie musiała żyć u boku Dillona. Jak powiedzieć prawdę Gavinowi? Co się stanie, gdy Dillon dowie się wszystkiego? Co, jeśli przez nowo zaistniałą sytuację, Emily straci miłość swojego życia? Czy okrutny los znowu połączy ją i Dillona? 

"Pulse" to znakomita i fenomenalna historia poruszająca takie tematy, jak zdrada, cierpienie, ból po utracie bliskiej osoby, przemoc, bądź przyjaźń. To również wspaniała powieść o utraconym zaufaniu, podążaniu za głosem serca, sile szczerej miłości i walce o własne szczęście. Autorka w genialny sposób stworzyła przejmującą historię o dwojgu, szalenie zakochanych w sobie osobach. Historię, która pomimo wielu, aż ponadto cukierkowych momentów, szokowała niesprawiedliwością i okrutnymi zrządzeniami losu. Niejednokrotnie zastanawiałam się, czy mam ochotę puścić różowego pawia, czy też rzucać wokoło wszystkim, co akurat miałam pod ręką. Aczkolwiek Emily i Gavinowi kibicowałam od samego początku, mając nadzieję, że ci dwoje wreszcie zaznają szczęścia, u boku tego drugiego. Ich miłość nigdy nie należała do najłatwiejszych, a  życie zawsze pełne było niemiłych niespodzianek. Każda minuta szczęścia konkurowała z minutą bólu i cierpienia, a los nieustannie podkładał im kłody pod nogi. Jednak razem pokonywali każde kolejne przeszkody i bariery, stojące na ich drodze do szczęśliwego związku.

"Rób to, czego naprawdę pragniesz i nie pozwól, żeby czas przeciekał ci między palcami"


Autorka zafundowała mi niezłego kopa, szokując, zaskakując i wywołując masę przeróżnych emocji. Czytając książkę całkowicie zatracałam się w wykreowanym przez Gail McHugh świecie, łącząc się z bólem i szczęściem Emily. Nie żartowałam mówiąc, że "Pulse" to prawdziwy wulkan emocji! Zagłębiając się w lekturze, przeżyłam tak wiele wrażeń i doznań, choćby pragnąc pozbyć się kotłującego we mnie gniewu, najlepiej uderzając Dillona prosto w twarz, krzesłem. Autorka stworzyła tak realne postacie, z tak rzeczywistymi problemami i zmartwieniami, aż trudno było mi uwierzyć, że tak naprawdę to wszystko tylko fikcja. 

"Pulse" to nie tylko romans, pełen namiętności, pożądania i erotycznych uniesień. Choć muszę podkreślić, że w powieści są obecne momenty scen miłosnych i cielesnych wyznań. Książka jest wręcz przesiąknięta seksem, erotyzmem i niepohamowanym pożądaniem, dwójki zakochanych w sobie osób, którzy już na sam swój widok pragną o wiele, wiele więcej... Ostrzegam! Książka stanowczo nie jest odpowiednia dla grzecznych, ułożonych osób! Bowiem Gavin Black to taka lepsza wersja Christiana Greya  ;P 

Dawno nie czytałam książki, o tak pięknej i wspaniałej miłości, która potrafi pokonać wszystko i z dnia na dzień stawać się coraz silniejsza. Emily i Gavin są dla siebie oparciem, tą drugą brakującą połową, dla której są w stanie zrobić i poświęcić tak wiele. Jestem pewna, że nie tylko ja, wielokrotnie marzyłam o tym, by móc stać się Emily Cooper i być tak szalenie kochaną przez Gavina Blacka. Która z nas nie chciałaby spotkać na swojej drodze tak czarującego i niesamowitego mężczyznę? Nie jestem typem romantyczki, ale wyznania miłosne Gavina i jego nieustanne zapewnienia i czyny świadczące o dozgonnej miłości, chwytały moje serce w garść i powodowały ścisk w gardle, a także łzy w oczach. Gavin jest po prostu idealny! Przykład wymarzonego kandydata na przyszłego męża, głowy rodziny, ojca dzieci! Styl pisania autorki jest tak piękny i tak plastyczny, że każda kolejna strona była wręcz przesiąknięta miłością, szczerymi intencjami, pragnieniami i emocjami, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy i uczucie ciepła w sercu.

 "Los... jaka to jednak zabawna sprawa"

Historia Emily i Gavina pokazuje również, że miłość nie zawsze jest idealna i cudowna, jakbyśmy chcieli. Nawet w życiu fikcyjnych postaci zdarzają się lepsze i gorsze dni, chwile kryzysu i radości. Prawda jest taka, że zaznając uczucia smutku i cierpienia, o wiele bardziej doceniamy momenty szczęścia, niż gdybyśmy cały czas wiedli rajskie, bezproblemowe życie. Cieszę się, że w moje ręce trafiła duologia Gail McHugh i miałam tę przyjemność zapoznania się z losami Emily i czarującego Gavina. Książkę polecam każdemu, kto pragnie zaznać ogrom, tak wielu przeróżnych emocji. Ta pełna namiętności powieść pochłonie cię całkowicie, rozpalając wszystkie zmysły! Zarówno "Collide", jak i "Pulse" odnalazły drogę do mojego serca i poruszyły je dogłębnie, już na zawsze tam pozostając.


Ocena: 10/10 



 Facebook Konto google Poczta mailowa Tumblr Instagram

środa, 11 maja 2016

"Igrzyska śmierci" Suzanne Collins


  "Igrzyska śmierci"

Nadszedł czas na recenzję jednej z moich ulubionych książek! Trylogię, którą przeczytałam już kilka razy i nadal chętnie do niej wracam. Jest to książka, która za każdym razem, od nowa wzbudza we mnie niesamowite emocje. Książka, która sprawiła, że zarywałam noce, woląc męczyć się za dnia po przespaniu zaledwie trzech godzin, niż oderwać się od niej choć na chwilę. Książka, która zagrażała mojemu zdrowiu i umysłowi, wywołując ryzyko przedwczesnego zawału, dygot całego ciała, niekontrolowane wybuchy śmiechu, potok wylewających się łez i histeryczne napady szału, bądź odrętwienia. Książka, dzięki której przeżyłam fenomenalną i niezapomnianą historię i pokochałam na zabój Peetę Mellarka! 

Ale co będę przedłużać i rozpisywać się w nieskończoność na temat ogromu mojej miłości do "Igrzysk śmierci", czytaj dalej!  

"Igrzyska śmierci" opowiadają o totalitarnym państwie Panem, życiu jego mieszkańców, a także o panujących tam prawach i zasadach. Brzmi banalnie? Może i tak, ale życie mieszkańców na pewno nie należało do najłatwiejszych. Zmuszeni do posłuszeństwa, przestrzegania rygorystycznych praw, wiążących się z surowymi karami za ich nieprzestrzeganie, wykorzystywani do katorżniczej pracy, ciągłego życia w nędzy, strachu i głodzie. Każdego dnia mieszkańcy budzą się z myślą, jak utrzymać swoją rodzinę przy życiu? Kto za to odpowiada? Kto doprowadził do takiej nędzy? 

Państwo Panem podzielone jest na stolicę Kapitol i otaczające ją pozostałe dwanaście dystryktów. Na czele tego wszystkiego stoi jeden człowiek, okrutny, bezlitosny i odpowiedzialny za cały ból i nędzę mieszkańców, prezydent Snow. Gdyby tego było mało, bezwzględny tyran, chcąc zapewnić w państwie ład, dyscyplinę i posłuszeństwo, co rok organizuje dla swoich poddanych Głodowe Igrzyska. Dla wyjaśnienia, to nie ma nic wspólnego z pozbawianiem mieszkańców żywności. Nie, nie. Tu chodzi o coś znacznie gorszego. O rzeź! O krwawą jatkę! Walkę na śmierć i życie! I to przez dzieci... Rok w rok z każdego dystryktu przymusowo wybierana jest jedna para, chłopak i dziewczyna w wieku od 12 do 18 lat. Zostają oni umieszczeni na arenie, gdzie transmitowani na żywo przez telewizję, walczą na śmierć i życie. Zwycięzca może być tylko jeden. Dwadzieścia trzy trupy i tylko jedno dziecko, któremu udało się ujść z życiem. 

 "I niech los zawsze wam sprzyja!"

Bohaterką, a zarazem narratorką książki jest 16-nastoletnia Katniss Everdeen, która po śmierci ojca stała się głównym żywicielem rodziny. Wraz z młodszą siostrą Prim i schorowaną matką, mieszka w najbiedniejszym, 12 dystrykcie. Aby móc zapewnić najbliższym szansę na przeżycie każdego kolejnego dnia, Katniss nauczyła się polować, strzelać z łuku, rozpoznawać jadalne rośliny, zakładać sidła i żyć w trudnych warunkach, w jakich została zmuszona samodzielnie dorastać. Z biegiem czasu stała się silną, niezależną, zaradną, bystrą, szanowaną i podziwianą przez innych dziewczyną, którą już nic nie potrafi złamać. Czy, aby na pewno nic? Wszystko ulega zmianie, gdy w dniu dożynek jej młodsza siostra zostaje wylosowana do uczestnictwa w tegorocznych Głodowych Igrzyskach. Serce Katniss pęka na milion małych kawałków wraz z usłyszaną informacją wyroku śmierci jej ukochanej, malutkiej Prim. Lecz nawet wtedy w chwili największego załamania, dziewczyna nie poddaje się i ratując siostrę, zgłasza się za nią, jako uczestniczka Głodowych Igrzysk. Woli sama umrzeć i stoczyć walkę z 23 przeciwnikami, niż skazać Prim na taki los. 

"Nie chcę być kolejnym pionkiem w ich grze"

Drugim wylosowanym trybutem z 12 dystryktu, a zarazem moją ulubioną postacią z książki, jest Peeta Mellark! 16-nastoletni syn piekarza, przeuroczy blondynek i chłopak o wielkim sercu! Przerażona Katniss rozpoznaje w nim swojego dawnego wybawcę, który kiedyś ofiarował jej pomocną dłoń i uratował przed zbliżającą się śmiercią. Ale jak spłacić dług, gdy oboje wkrótce mieli trafić na arenę, tocząc walkę o życie i przetrwanie? Jak Katniss ma zabić tego chłopca, skoro on sam pomógł jej wyrwać się ze szponów śmierci? I najważniejsze pytanie, jak przeżyć Głodowe Igrzyska, nie dając się zabić i pokonując pozostałych 23 przeciwników? W miejscu, w którym nie liczy się niespłacony dług, wdzięczność, przyjaźń, czy zasady moralne. Tutaj najważniejsza jest wygrana. 

Zabij albo zostań zabity...

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

O "Igrzyskach śmierci" słyszałam dużo wcześniej, jeszcze zanim sama postanowiłam poznać losy Katniss i przekonać się na własnej skórze, czym zachwyca się tak cały świat. Muszę przyznać, że tytuł książki nie zachęcił mnie do czytania i pomimo wielu zapewnień moich przyjaciół o wspaniałości tej powieści, dalej uparcie broniłam się przed nią. Bo co to za głodowe igrzyska? Byłam pewna, że to typowa męska historia, przepełniona walką, brutalnymi bitwami, śmiercią, bólem i rozlewem krwi. Ale jednak skusiłam się i dziś wiem, że była to jedna z najmądrzejszych, podjętych przeze mnie, decyzji. Nie żartuję! Nie ma drugiej tak fenomenalnej, genialnej i mistrzowskiej książki, jak "Igrzyska śmierci"! 

 "Przez chwilę jestem niemal niemądrze szczęśliwa, lecz zaraz potem czuję się zmieszana. Przecież powinniśmy odgrywać swoje role, udawać miłość, a nie naprawdę się zakochać"

Jestem pod ogromnym wrażeniem świata, wykreowanego przez Suzanne Collins, a także postaci, które, aż zanadto przypominały realne, żyjące osoby. Wielkie ukłony dla autorki, która tworząc z dbałością o każdy najmniejszy szczegół i detal, precyzyjny obraz świata, umożliwiła czytelnikowi szansę bliższego poznania otoczenia. Czytając, wręcz czułam zapach kwiatów, słyszałam szum strumyka i spadających liści, przemierzając wraz z Katniss po lasach tropikalnych. Autorka przeniosła mnie w  świat fantazji, pobudzając moje zmysły i potęgując uczucia i doznania, które przeżywałam, zagłębiając się w lekturze. Nie ma odpowiednich słów, opisujących to, co czułam, co ze mną się działo, podczas czytania "Igrzysk śmierci". Niepojęty ogrom uczuć, nieustanne dreszcze emocji, palpitacje serca, przyspieszony puls i oddech... A to wszystko przez tę jedną książkę! 

"Igrzyska śmierci"to również niesamowita powieść, pokazująca, że nawet będąc przypartym do muru, zmuszonym wbrew sobie do pewnych czynów, w głębi duszy możemy pozostać sobą i sprzeciwić się złu, zatruwającym nasze serce i umysł. Książka porusza także ważny temat, dotyczący potęgi mediów, ich wpływu na innych i sztuki manipulacji. Pomimo, że jest to przede wszystkim książka akcji, nie zabrakło najważniejszego wątku miłości i przyjaźni. Suzanne Collins, dziękuję Ci za Peetę! Chłopca, który zakochał się w dziewczynie niosącej śmierć za pomocą łuku i garstki kamieni, dziewczynie igrającej z ogniem. Na chwilę obecną to właśnie Peeta jest moim numerem jeden na liście ulubionych męskich postaci, a uwierz, spis książek, przeczytanych przeze mnie, ciągnie się w nieskończoność. Pokochałam Peetę równie mocno, jak grającego jego rolę w filmie, Josha Hutchersona. Nawiasem mówiąc według mnie, Josh idealnie nadawał się na Peetę Mellarka, a jego gra aktorska w tym filmie to po prostu mistrzostwo! 

"Masz imponującą pamięć
Pamiętam wszystko, co wiąże się z tobą"

O samym Peecie mogłabym pisać w nieskończoność, wymieniając wszystkie jego zalety i czyny, którymi zdobył moje serce. Ale w "Igrzyskach śmierci" są również inne wspaniałe i warte uwagi postacie. Katniss, która już od samego początku książki zadziwiała mnie swoją niezłomną siłą i odwagą. Ta twarda dziewczyna potrafi zawalczyć o swoje, wyjść cało z każdej opresji, a nawet największemu wrogowi pokazać na, co ją tak naprawdę stać. Pomimo bólu, cierpienia i własnych słabości, uparcie szła do przodu, pokonując liczne przeciwności losu. Na pewno nie tylko mnie urzekła ogromna miłość Katniss do młodszej siostry, a także jej specyficzne (a raczej jego brak) poczucie humoru. Ale oprócz dwóch głównych bohaterów, jest również Haymitch, Gale, Effie, mała Rue, Cinna, Prim... Każda postać wniosła coś innego do fabuły, sprawiając, że powieść ta stała się jeszcze lepsza. 

Myślę, że już wystarczająco uzasadniłam, dlaczego warto sięgnąć po "Igrzyska śmierci" i poznać tę wspaniałą historię. Nie pożałujesz! Ta książka zmieni Twoje życie i poruszy Cię do głębi! A nawet, jeśli nie udało mi się wzbudzić Twojego zainteresowania i zachęcić do przeczytania książki, obejrzyj chociaż film na podstawie powieści. Z czystym sumieniem mogę zapewnić, że ekranizacja książki, wypadła równie świetnie. No kurczę, coś w tym musi być, skoro cały świat oszalał na punkcie dziewczyny, strzelającej z łuku i chłopaka, piekącego chleb :) 

Ocena: 10/10 <3



 Facebook Konto google Poczta mailowa Tumblr Instagram

czwartek, 5 maja 2016

"Collide" Gail McHugh

 "Collide" 

Muszę przyznać, że do tej książki podeszłam ze sceptycznym nastawieniem, szykując się na kolejną historię trójkąta miłosnego z domieszką wątku erotycznego. Cała fabuła, aż zanadto przypominała mi inną powieść tej samej autorki "Amber". Recenzja tutaj. Jak "Amber" wzbudziła we mnie mieszane uczucia, od złości, radości po obrzydzenie, tak "Collide" okazała się genialną, niezapomnianą i pełną niesamowitych emocji historią, która zdobyła moje serce i poruszyła do głębi. 
Niespodziewana choroba i śmierć matki Emily, powoduje, że życie dziewczyny diametralnie się zmienia. Chcąc uciec od przeszłości, oderwać się od bolesnych wspomnień, postanawia zacząć wszystko od nowa w rodzinnym mieście swojego ukochanego chłopaka. Sprzedaż domu i przeprowadzka do Nowego Jorku to dopiero początek zmian w życiu Emily. Teraz pozostał jej tylko Dillon, wielka studencka miłość, jedyny powód, dla którego jeszcze żyje, a także najlepsza przyjaciółka Olivia.
Choć życie w wielkim i głośnym mieście różni się od jej dawnego ułożonego i spokojnego życia, Emily szybko dostosowuje się do nowego miejsca. Łatwo znajduje pracę, z dnia na dzień coraz lepiej znosi myśl o utracie matki, a dodatkowo ma u swego boku przyjaciółkę i wspaniałego chłopaka, z którym chce spędzić resztę życia. Wszystko zaczyna się powoli układać. Lecz wtedy na jej drodze pojawia się Gavin Blake. Niesamowicie przystojny, czarujący i pełen namiętności młody mężczyzna, którego celem jest oczarowanie i zdobycie Emily. Dziewczyna pomimo wszelkich prób, nie potrafi oprzeć się jego urokowi i niezaprzeczalnej sile przyciągania, istniejącej pomiędzy nimi. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy seksowny Gavin okazuje się być najlepszym przyjacielem jej chłopaka Dillona...