
"Szklany miecz"
Książkę przeczytałam już 2 tygodnie temu, ale aż do dnia dzisiejszego nie potrafiłam się zmobilizować do napisania jej recenzji. Dlaczego? Bo właściwie nie wiem, co miałabym napisać... Nie potrafię wyrazić w słowach tego, co czuję po zakończeniu "Szklanego miecza". Ale spróbuję!
Nie będzie to recenzja pełna zachwytów, ohhów i ahhów nad wspaniałością tej powieści, ale również nie znajdziecie tutaj słów krytyki i zażaleń. Książka znacznie różni się od poprzedniej części. To na pewno. Może właśnie dlatego mam mieszane uczucia po zapoznaniu się już z dalszymi losami Mare? Nie tego się spodziewałam? Czuję się rozczarowana? Czytajcie dalej i sami się przekonajcie, co mam na myśli!
"Szklany miecz" zaczyna się w momencie, kiedy kończy się pierwsza książka. Mare ucieka wraz z Calem i innymi z rąk zdrajcy Mavena, nowego króla Norty. Jedzie do tajemnej, nikomu nieznanej, siedziby Szkarłatnej Gwardii, do grupy rebeliantów sprzeciwiających się rządom króla i Srebrnych. Mare nie wie, co ją tam czeka. Nie wie, czego może się spodziewać, jak zostanie przyjęta przez rebeliantów. Jest pewna tylko jednego. Nie może już nikomu ufać. Każdy może zdradzić każdego. Sama przekonała się o tym boleśnie i nie zamierza popełnić drugi raz tego błędu.
"Nikogo na świecie nie jestem teraz pewna prócz własnej siły i umiejętności"
W "Szklanym mieczu" już od pierwszych stron rozpoczyna się akcja, a historia nabiera tempa. Autorka od razu rzuca nas w wir zaskakujących i pełnych napięcia wydarzeń. Nie ma czasu do stracenia! A na pewno stanowczo brakuje go Mare. Nasza dziewuszka od błyskawic wyrusza na tajną misję poszukiwania nowych, podobnych do niej osób. A jest to prawdziwy wyścig z czasem, wyścig z samym Mavenem! Gdyż nie tylko Mare zależy na znalezieniu Czerwono-Srebrnych. Bezwzględny król pragnie zabić każdego Czerwonego, który posiada moce należne tylko i wyłącznie osobom o srebrnej krwi. Mare za wszelką cenę musi dotrzeć szybciej do tych osób i uratować ich przed śmiercią. Świat musi dowiedzieć się o Czerwono-Srebrnych! Ludzie muszą poznać prawdę, jaki naprawdę jest ich nowy władca. Czas zakończyć rządy Mavena, jego bezlitosnej matki Elary , a także Srebrnych! W zamian za zapewnienie Czerwono-Srebrnym bezpieczeństwa, szkolenia i pomocy w rozwijaniu i panowaniu nad swoimi nowymi umiejętnościami, Mare proponuje przyłączenie do Szkarłatnej Gwardii i wspólnymi siłami pokonanie Mavena i zakończenie rządów Srebrnych. Mare musi jednak uważać i przy okazji poszukiwań Nowych sama nie wpaść w pułapkę. Król jest na tropie Czerwono-Srebrnych, ale pragnie również dopaść ją i Cala. Mare, jako twarz rebelii i zbiegłego księcia, do niedawna podziwianego następcę tronu, oskarżonego o morderstwo króla, własnego ojca.
"Wystarczy kropla krwi, by wzniecić bunt"

"Jestem mieczem wykutym przez błyskawicę i ogień - Cala i Mavena"

Szczerze powiedziawszy jestem rozczarowana, stanowczo za małą ilością wątków miłosnych w książce! Może niektórych to ucieszy, mniej momentów pełnych loffków, kissków i ogólnie scen, od których, aż chce się puścić tęczowego pawia. Ale ja na pewno nie należę do tych osób. Uwielbiam Cala, dlatego brakowało mi momentów, w których mogłabym kibicować jemu i Mare. No cóż... To już nie od nas zależało. Taką decyzję podjęła Victoria Aveyard. "Szklany miecz" to głównie historia o rebelii, a nie wątku miłosnym Cala i Mare. A może Mare i Mavena? Albo Mare i Kilorna? Albo jeszcze innych bohaterów? Trudno określić, bo sama Mare nie jest pewna swoich uczuć. Mam tylko nadzieję, że nie wyjdzie z tego jakiś czworokąt!
"Muszę zamrozić serce dla tej jednej osoby, która uparła się rozpalić w nim ogień"
W "Szklanym mieczu" lepiej poznajemy zarówno Cala, jak i Kilorna. O dziwo mieli ze sobą wiele wspólnego i nie chodzi tylko i wyłącznie o uczucia, jakie oboje żywią do Mare, bądź fakt, że zawsze byli przy niej, skłonni spełnić każdy jej rozkaz. Oboje odważni, waleczni, honorowi, potrafiący okazać litość i dobre serce. Cal i Kilorn to również przykłady idealnego przyjaciela. Wspierali Mare w jej misji, pomagali, zapewniali ochronę, walczyli u jej boku, ale także potrafili zwrócić uwagę, gdy dziewczyna stawała się bezwzględna maszyną do zabijania. Starali się przemówić jej do rozsądku, gdy Mare zachowywała się w sposób okrutny i bezlitosny. Troszczyli się o nią.
Choć muszę przyznać, początkowo Kilorn działał mi na nerwy. Przypominał mi takiego rzepa, co się przyczepia do ubrań i trzeba się nieźle natrudzić, by oderwać wszystkie jego kłujące części. Kilorn cały czas chodził za Mare. Rozumiem, że to jej najbliższy przyjaciel i chciał być obecny w jej życiu. Ale facet nie dość, że wtrącał się do każdej rozmowy, chciał wszystko wiedzieć i wszędzie być tam, gdzie Mare, to jeszcze odgrywał sceny zazdrości o Cala, dogryzając księciu na każdym kroku. Litości! No po prostu taki wrzód na... tyłku. Jednak z czasem, po przeczytaniu większej ilości stron książki i lepszym poznaniu Kilorna, zaczął wzbudzać coraz większą sympatię. Takiego przyjaciela mogłabym mieć!

"Nawet jeśli jestem mieczem to nie zostałam zrobiona ze stali, ale ze szkła i czuję, że powoli zaczynam pękać"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Szklany miecz" pokazuje również, że nie jest łatwo zapomnieć o drugiej
osobie, która dawniej była dla nas bardzo ważna. Nawet jeśli ta osoba
sprawiła nam ból, zawiodła i potraktowała w okrutny sposób. Ciężko jest
stłumić w sobie miłość, zapomnieć, przestać myśleć, wspominać...
Żeby nie było, że zawsze tylko wychwalam w niebiosa każdą przeczytaną książkę! Teraz kilka słów krytyki. Według mnie książkę można podzielić na dwie części, a właściwie dwie połowy. Pierwsza połowa sieje nudą... Dosłownie! Niby jest akcja, trwają poszukiwania, rebelia nabiera tempa, ale nie było żadnego BOOM! Żadnego momentu, który wcisnął mnie w fotel, przyspieszył puls i sprawił, że nie mogłam oderwać się od książki. Męczyły mnie zbyt długie opisy przyrody, budowli i otaczającego świata. Za dużo nużących przemyśleń, wątpliwości i rozterek Mare, które autorka przelała na papier. Czytając niejednokrotnie uciekałam myślami gdzie indziej, nie potrafiąc się skupić na tym, co czytam. Pamiętam, że dwa razy przyłapałam się na tym, że moje powieki stawały się coraz cięższe, a ja sama musiałam walczyć z pokusą zaśnięcia nad książką. Może i byłam wtedy zmęczona, ale gdyby powieść wciągnęła mnie w swoją fabułę i wykreowany świat, w życiu nie walczyłabym wtedy z sennością! Czułam się wielce rozczarowana, bo nie na taką książkę czekałam prawie rok! Na szczęście, druga połowa nadrabia wszelkie braki pierwszej części. Z każdą kolejną pochłoniętą stroną, wzrastało moje podenerwowanie, puls przyspieszał, a oczy coraz bardziej przypominały wielkością oczy sowy. Dosłownie! Na to właśnie czekałam! Z zachwytem i rosnącą ciekawością i zniecierpliwieniem przewracałam kartkę za kartką, pochłaniając litery w ekstremalnym tempie. Jak pierwsza połowa książki zasługuje, co najwyżej na słabe 6, tak druga część ma mocne i pewne 10!
A koniec książki? Cios ostateczny. Już ostatnie 100 stron sprawiało, że miałam trudności z normalnym oddychaniem, nie kontrolowałam drżenia rąk i bicia własnego serca. Zakończenie książki natomiast spowodowało, że siedząc w bezruchu i patrząc w jeden punkt, nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Najwyraźniej autorka lubi torturować swoich czytelników, kończąc książkę w najmniej odpowiednim momencie. W momencie, w którym właściwie możemy się spodziewać wszystkiego... Teraz jedynie możemy domyślać się, co się stanie, jak potoczą się dalsze losy Mare i innych. Kac książkowy i poczucie zawieszenia towarzyszyło mi jeszcze przez kolejne kilka dni. Naprawdę! Ta książka jest genialna! Kto nie lubi powieści wzbudzających, tak wiele, różnych emocji, powieści czytających z zapartym tchem i z wypiekami na policzkach! Pomimo średniego początku i tak gorąco zachęcam do zapoznania się z historią Mare i Cala. No co? Nie chcesz poznać dziewuszki od błyskawic i ognistego księcia?
Ocena: 9/10
Może być ciekawa. Nie spotkałam się jeszcze z twórczością tej autorki.
OdpowiedzUsuń