poniedziałek, 15 lutego 2016

"Morze spokoju" Katja Millay

                                                                     "Morze spokoju"

"Wzruszająca i pełna emocji. Dla mnie książka roku - a może i najlepsza książka w ogóle." - Collen Hoover

Poruszająca i pięknie napisana historia o samotnym chłopaku, kruchej emocjonalnie dziewczynie i cudzie drugiej szansy.

Ta książka złamie Ci serce i sklei je na nowo!

Nie powiem to właśnie te opinie zawarte na okładce, przekonały mnie do kupna "Morza spokoju" i zachęciły do przeczytania tej powieści. Skoro sama Collen Hoover, uważa ją, jako książkę roku to coś w tym prawdy musi być. 

"Nienawidzę swojej lewej ręki. Nienawidzę na nią patrzeć. Nienawidzę, kiedy drży i zacina się, przypomina o utraconej tożsamości. Ale i tak na nią patrzę, ponieważ przypomina mi również o tym, że znajdę chłopaka, który wszystko mi odebrał. Zamierzam zabić swojego mordercę. I zamierzam zrobić to lewą ręką" 

Historia rozpoczyna się od momentu, gdy niespełna 18-letnia Nastya Kashnikov przeprowadza się do nowego miasta. Wyprowadzka od rodziców, ucieczka od przeszłości, nowe miejsce, nowi ludzie, nowa ona, nowa przyszłość. Jej jedynym celem jest przetrwać każdy kolejny dzień, a także sprawić, by wszyscy trzymali się od niej z daleka. Tylko tyle. Pragnie ciszy i świętego spokoju. Jedynie będąc samej i żyjąc w świecie odizolowanym od reszty ludzi czuje się najlepiej. Nie przez przypadek stwarza pozory wrednej, zimnej i bezwzględnej suki, ubierając się niczym tania, wulgarna ulicznica. Krzykliwy makijaż, niezwykle skąpy i zawsze czarny strój, 11-cm szpilki, a do tego mordercze spojrzenie i wiecznie obojętna mina. Cała Nastya. Ubiera się w ten sposób, ponieważ wie, że dzięki temu ludzie będą ją omijać szerokim łukiem. Jej kamuflaż ma za zadanie trzymać ludzi na dystans, ale również przykuwać wzrok. Bo kto chciałby przyjaźnić się z dziewczyną wyglądającą jak... no wiecie kto. Sama Nastya ma podobne zdanie na temat swojego wyglądu: "Całość wygląda wulgarnie i zapewne może spodobać się jedynie osobnikom, znajdującym się na najniższym szczeblu rozwoju."
 
 "Chodzi o to, że i tak będą się gapić, tylko z nieodpowiednich powodów, a skoro tak, to chcę przynajmniej sama te powody wybrać. Raczej żadna dziewczyna nie zechce do mnie zagadać, a facetom, nawet jeśli się zainteresują, na pewno nie będzie chodziło o konwersację. No i co z tego? Skoro i tak zwracam na siebie uwagę, to wolę tyłkiem niż psychozą i spieprzoną ręką"

Nieźle porypana laska, no nie? Ale to nie wszystko! Dokładnie na 33 stronie dowiadujemy się, że ona nie mówi. Tak. Nic, a nic. Nie jest niemową. Nie mówi z własnego wyboru i nie odezwała się słowem do nikogo od 452 dni. Niemożliwe? A jednak! Moją reakcję najlepiej można opisać słowami: what the fuck... Z wrażanie, aż przekartkowałam kartki do przodu sprawdzając, czy rzeczywiście w ogóle się nie odezwała. I rzeczywiście. Dodatkowo obecną pasją Nastye jest kolekcjonowanie imion i wyszukiwanie ich znaczeń w wielu językach. A także codzienne nocne biegi, które po pokonaniu wielu kilometrów kończy wymiotowaniem w krzakach. Do jej codziennych czynności należy również spisywanie dokładnie 3,5 strony w zeszycie, autodestrukcyjne myślenie o sobie samej i ciągłe wspominanie tego jednego dnia, który ją zniszczył i sprawił, że stała się zupełnie odmienną osobą. 

"Biegałam do całkowitego wyczerpania, by nie została ani odrobina energii, którą mogłyby pożywić się żal, strach, czy pamięć"

 Plan Nastye działa. Jej kamuflaż spełnia swoją rolę i odstrasza wszystkich uczniów w szkole. Lecz wtedy Nastya zauważa pewnego, zawsze samotnie siedzącego chłopaka. Chłopaka równie odizolowanego, jak ona sama, na którego nikt nie zwraca uwagi. Ktoś mógłby teraz pomyśleć: No i super! Spotkało się dwóch outsiderów. Każdego dnia razem siedzieli samotnie na tej samej ławeczce, milcząc i mając w dupie wszystkich dokoła. Od tej pory żyli długo i szczęśliwie w swoim własnym, odizolowanym od reszty świecie! Ale nie w tym przypadku. Nie w przypadku Josha! Nastya codziennie mija samotnie siedzącego chłopaka i codziennie przygląda mu się z coraz większym zainteresowaniem. Szybko zauważa, że reszta uczniów unika Josha, a wręcz się go boi. Wystarczy tylko jedno jego słowo, a siedzące w pobliżu osoby milkną niczym posłuszne owieczki, nie chcąc wkurzyć wilka. Kim jest ten chłopak? Dlaczego inni tak się go boją? To jakiś syn dyrektora, szefa mafii, czy co? Nastya jest coraz bardziej zaintrygowana Joshem i postanawia poznać go bliżej.


Tak poznajemy Josha. Jednak on nie kryje tyle tajemnic, co Nastya. Jego jedynym problem jest śmierć, towarzysząca mu od ósmego roku życia. Śmierć, która zabrała mu całą rodzinę i zostawiła na tym świecie samego jak palec. Jego jedynym przyjacielem, który nie boi się do niego podejść i zagadać jest Drew, szkolne ciacho, typowy playboy, łamacz serc i Majtkozdzierca Ken w jednym. Reszta osób omija Josha szerokim łukiem. Nikt nie potrafi i nie ma na tyle odwagi, by przebić się przez pole siłowe, które go otacza. Ale wtedy pojawia się Nastya, która postanawia przekroczyć tę niepisaną, nieosiągalną granicę. Co z tego wyniknie? Na pewno nic banalnego i prostego do wyjaśnienia.

"Światło dnia przed niczym nie może cię ochronić. Złe rzeczy dzieją się na okrągło, nie czekają, aż zjesz kolację"

Ich znajomość nie rozpoczęła się od prostego: Cześć, a późniejsze relacje pomiędzy nimi nie należały do najłatwiejszych. Połączyło ich poczucie niesprawiedliwości i bólu wobec świata. Świata, w którym zaznali więcej cierpienia, rozpaczy, straty, tęsknoty, niż szczęścia i radości. Obydwoje już na samym początku starcia swojej życiowej drogi doświadczyli wiele zła i krzywdy. Przekonali się, jak jeden czyn, jedno wydarzenie, jeden dzień może zmienić ich dotychczasowe życie. Josh i Nastya doświadczyli już tego dnia zmieniającego wszystko. On stracił rodzinę i wspaniały czas dzieciństwa. Ona utraciła wszystko, co kochała, co było dla niej najważniejsze. On żyje w świecie samotności i samodzielności. W świecie, w którym pół dnia przebywa się w garażu i oddycha trocinami i pyłem. Ona w świecie fizycznego bólu, pełnego nienawiści, poczucia zemsty i przeżytej traumy. W świecie, w którym zło i cierpienie czai się za dnia i tylko czeka, by zadać ból. Ich cały dotychczasowy świat legł w gruzach z powodu tego jednego dnia. Obydwoje starali się na różne sposoby poradzić sobie w dalszym życiu. Dla Josha najlepszą terapią jest stolarka i robienie mebli w garażu. Dla Nastye wyczerpujący bieg i zapisywanie 3,5 stron. Czy ich przyjaźń ma szansę na przetrwanie? Czy są w stanie pomóc sobie wzajemnie? I najważniejsze, czy zdołają pokochać siebie samego na nowo?
"W jakiś sposób oboje zawsze wiedzieliśmy, że jesteśmy razem, ponieważ oboje nosimy w sobie rany. Łączyły nas doświadczenia, których żadne z nas nie chciało"
 
Jednakże Nastya nie mówi wszystkiego Joshowi. Nikt nie wie, co tak naprawdę wydarzyło się tego pamiętnego dnia, który ją zniszczył. Josh nawet nie ma pojęcia, co kryje się w głowie dziewczyny, co przed nim ukrywa. Co spowodowało trwałe okaleczenie na jej ciele i duszy... Co skłoniło ją do chowania się pod wizerunkiem wulgarnej i wyzywająco ubranej outsiderki. Josh z dnia na dzień, poznając coraz bardziej Nastye przekonuje się, że pod pozorami kryje się krucha emocjonalnie dziewczyna, niemogąca sobie poradzić z tym, co jej się przytrafiło. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Katja Millay stworzyła niesamowitą historię o przetrwaniu, nienawiści, bólu istnienia i tęsknocie za utraconym życiem. Przedstawiła smutną prawdę, którą może zaznać każdy z nas. Żyjemy w świecie, w którym dobre i niewinne osoby obrywają najwięcej i najbardziej. Za nic. Tak po prostu. Bo los tak chciał. Na nich trafiło. Książka pokazuje, że warto cieszyć się każdym dniem i doceniać to, co się ma, bo nigdy nie wiadomo, co stanie się jutro. Pamiętaj, zło czai się wszędzie. 

"Czasami łatwiej udawać, że wszystko jest w porządku, niż zmierzyć się z faktem, że nic nie jest takie, jakie powinno, ale nic nie możesz z tym zrobić"

Dzięki 2-osobowej narracji głównych bohaterów, czytelnik może zagłębić się w ich myśli, uczucia i targające nimi wewnętrzne emocje. W tej powieści nawet nie chodziło o miłość. Na głównym planie była próba przebaczenia sobie, zrozumienie, ale przede wszystkim pokochanie siebie samego na nowo. Już od samego początku książki byłam zaintrygowana. Co jest z tą dziewczyna nie tak? Dlaczego wszyscy unikają Josha? Autorka nie stroni od wulgaryzmów i mocnych tekstów, szokując i rozbawiając czytelnika. 

 "Wolałabym wsadzić sobie kaktus w dupę, ale nie ma takiej opcji, więc trzeba zerwać plaster i jak najszybciej mieć to za sobą"

Ale głównie szokując... A w szczególności przedstawionym wizerunkiem i zachowaniem Nastye:

"...skupiam wzrok na okrągłych otworach na ołówki różnej wielkości i zastanawiam się, czy mój różowy paluszek wpasowałby się w któryś z nich. Rozważam w myślach, czy bardzo by bolało i czy byłoby dużo krwi..."

Muszę wspomnieć nieco o Drew, jedynym przyjacielu Josha. Bo po prostu uwielbiam tego gościa! Pomimo jego specyficznego humoru, charakterku, zachowania, tej aury złego chłopca, łamacza licznych serc to tak naprawdę jest dobrym, wspaniałym bratem i przyjacielem, który potrafi zmusić się do wypowiedzenia słowa "kocham" i przyznania do swoich błędów. Mogłabym wymienić więcej jego pozytywnych cech i bardziej wychwalać jego osobę, ale nie chcę tu spojlerować. Poza tym, jeszcze mnie ktoś uzna, za kolejną dziewczynę, którą trzeba wpisać na listę "Zakochane w Drew na zabój frajerki". Co to to nie! A może jednak? 

Czytając "Morze spokoju" w wielu momentach wręcz ryłam ze śmiechu. Katja Millay, dziękuję Ci za tę dawkę humoru i uśmiech, który co chwilę pojawiał się na mojej twarzy! 

"Mam ochotę złapać się za krocze, sprawdzić, czy moje jaja nadal tam są, bo możliwe, że leżą w jej kieszeni i powinienem je stamtąd wyjąć"

Polecam tę książkę wszystkim i każdemu z osobna! Warto ją przeczytać choćby dlatego, że historia Josha i Nastye jest dobrą nauką o życiu, a także otwiera oczy na problemy, które mogą dotyczyć każdego z nas. Powieść przedstawia sposoby, jak można radzić sobie w sytuacjach, z których nie widzimy już wyjścia. Uczy sztuki wybaczania, okazywania zrozumienia, współczucia. Uświadamia, że to, co postrzegamy za pewnik w rzeczywistości może być całkowicie odmienne. Nawet błoto czasem stwarza pozory głębi. I mój ulubiony fragment:

 "-Co zobaczyłaś, kiedy umarłaś? - Uśmiechnął się półgębkiem, niepewnie, jakby czuł się zażenowany własnymi słowami. - Bo chyba nie Morze Spokoju?
[...] Nie odpowiadam od razu, bo zanim zdradzę mu swój ostatni sekret, chcę przez chwilę popatrzeć na jego twarz. A potem to mówię. - Twój garaż"

Ocena: 9/10


 Facebook Konto google Poczta mailowa Tumblr Instagram

5 komentarzy:

  1. Powinnaś popracować nad językiem, którym operujesz. Mnie on zniechęca do czytania i mam na myśli chociażby zwroty "Nieźle porypana laska", "what the fuck..." czy "ryłam ze śmiechu". W twoich recenzjach jest bardzo dużo tego typu kolokwialnych zwrotów, a to wygląda koszmarnie w zestawieniu z próbą nadawania tekstowi głębi w stylu "nawet błoto stwarza pozory głębi". Używasz też często słów, których znaczenia nie znasz - "Stał się wręcz lowelasem, a nawet łamaczem serc, zmieniającym dziewczyny, niczym skarpetki". Lowelas i łamacz serc zmieniający ciągle dziewczyny jest tym samym. O książkach się nie wypowiem, bo recenzujesz ten gatunek, którego szczerze nienawidzę i unikam jak ognia :)
    Pozdrawiam i nie traktuj mojego komentarza jako hejt tylko jako konstruktywną krytykę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się z tobą nie zgodzę.. Myślę, że te wyrażenia , które ci się nie podobają, ubarwiają tego bloga. Dzięki nim czyta się recenzję z uśmiechem na ustach. Tekst nie jest ,,sztywny'' ani nudny. Jest pisany współczesnym językiem, którym posługują się miliony młodych ludzi więc myślę, że takie wyrażenia tu jak najbardziej pasują. Podobnie jak z tym lowelasem i łamaczem serc.. Każdy przecież wie o co chodzi i raczej nie doszukuje się co dokładnie znaczą te słowa, czy oznaczają to samo czy nie.
      Oczywiście każdy ma prawo mieć inne zdanie :)
      Pozdrawiam autorkę bloga - Kamcię ^^ :* <3

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za te miłe słowa! :D

      Usuń
  2. Mi recenzje osobiscie bardzo sie podobaja, a kolokwializmy nadaja recenzja jakiegos sensu. Zwykle recenzje sa nudne bo nie chce sie ich nawet czytac przez ten wyszukany jezyk. Pozdrawiam, blog na duzy plus!

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj. Podziel się swoimi przemyśleniami na temat mojego bloga i recenzji :)