wtorek, 29 listopada 2016

3. Zapraszam, Adonisie

 


Kolejny rozdział! 

Polecam czytać jednak na wattpadzie - https://www.wattpad.com/337385177-oddychaj%C4%85c-z-trudem-9-zapraszam-adonisie

 
Otwieram oczy, biorąc głęboki oddech. Unoszę się lekko i rozespanym wzrokiem, rozglądam się wokół, chcąc ogarnąć, gdzie właściwie jestem. Dostrzegam po przeciwnej stronie białą szafę z podwójnymi drzwiami i stojące obok biurko, jak zawsze zawalone papierami i zaczętymi rysunkami.
Uff... Na szczęście jestem w swoim mieszkaniu.
Z ulgą opadam z powrotem na łóżko, ciesząc się, że typek, który mnie jeszcze przed chwilą gonił, był tylko kolejnym koszmarem.
Ale zaraz.
Czegoś mi tu brakuje.
Coś się zmieniło.
Tym razem nie uciekałam wzdłuż plaży, lecz drogą, pomiędzy blokami. Nie czułam piasku pod stopami, tylko twardy chodnik.
Nagle doznaję olśnienia, a mój mózg dopasowuje brakujące elementy układanki.
Powrót do domu.
Mężczyzna idący za mną.
I ten strach…
Marszczę brwi i przecierając palcami oczy, powoli przypominam sobie wydarzenia poprzedniego dnia.
Jezu… Czyli teraz będzie mnie nękać gościu w czarnym kapturze?
Poirytowana, uderzam dłońmi o materac łóżka.
Czy ja nie mogę mieć normalnych snów?! Albo erotycznych fantazji, jak co druga osoba w moim wieku?!
Zgrzytam zębami, w myślach odreagowując wiązanką przekleństw, kiedy dostrzegam, że jestem owinięta kocem i nadal mam na sobie ubranie, w którym chodziłam wczoraj.
Dlaczego śpię w ubraniu?
Zerkam w bok i widzę śpiącego obok Pawła.
A ten co tu robi?
Złość szybko znika, zastąpiona ogarniającymi mnie wyrzutami sumienia.
No tak. Mówił, że przyjdzie wieczorem. Mieliśmy spędzić ze sobą trochę czasu. Pewnie to on przykrył mnie kocem.
Moje serce zalewa fala ciepła, a na twarz wykwita pełen wdzięczności uśmiech.
Czasami potrafi być wyjątkowo uroczy.
Wyplątuję się z koca, kopiąc nogami i wchodzę pod kołdrę, przysuwając się do Pawła i przytulając do jego nagich pleców.
Pod wpływem dotyku moich wiecznie zimnych rąk, chłopak budzi się, wzdychając i powoli otwierając oczy. Szybko całuję go w ramię, przywierając do niego jeszcze mocniej.
- Która godzina? – pyta, odwracając rozespaną twarz w moją stronę i spoglądając w okno.
- Pewnie dopiero po 4 – mruczę niewyraźnie, skulona u jego boku.
- Co? To czemu ty już nie śpisz?
Patrzy na mnie w osłupieniu, marszcząc czoło.
Teraz to ja zastygam w bezruchu, spoglądając na niego z zaskoczoną miną.
Zapomniał, że praktycznie codziennie budzę się po 4 nad ranem? Wyjątkiem są jedynie dni, kiedy nie śpię do rana, bądź męczy mnie nawrót zapalenia płuc. Wtedy potrafię przespać cały dzień i całą noc, budząc się tylko w czasie wypluwania flegmy, bądź ataku duszności.
Może to jego jeszcze śpiący mózg nie skojarzył faktów? Przecież znamy się nie od dziś…
Nie czekając na odpowiedź, szybko odwraca się w moją stronę, szczerząc zęby w nagłym przypływie ekscytacji.
- Zresztą to bardzo dobrze, że już nie śpimy. Nadrobimy stracony czas wczorajszego wieczoru. – Po widocznym jeszcze przed chwilą rozespanym spojrzeniu, ani śladu, zastąpiony wzrokiem, pełnym pożądania.
Och.
Wciągam głośno powietrze, zaskoczona jego nagłą reakcją.
Dla potwierdzenia swoich słów, Paweł od razu przystępuje do działania, przyciągając mnie bliżej i mocno napierając własnym ciałem. Nie czekając na pozwolenie, wkłada dłonie pod materiał swetra i głaszcząc moje plecy, spogląda prosto w oczy, czekając na moją reakcję.
Patrzę na niego i zastanawiam się, jak mu w delikatny sposób oznajmić, że chwilowo nie mam ochoty na seks. W mojej głowie nadal siedzi obraz mężczyzny w czarnej bluzie, a to nie napawa romantyzmem i chwilą niezapomnianych wrażeń.
Przede wszystkim chcę opowiedzieć Pawłowi o moich wczorajszych omamach i usłyszeć kilka słów pocieszenia, świadczących, że nie popadam w coraz większą paranoję i każdemu czasem wydaje się, że ktoś go śledzi.
Przecież on tam naprawdę był!
Nie wyobraziłam sobie podejrzanego typka, który nagle zaczął za mną iść. To nie były żadne urojenia!
Po prostu pomyliłam zwykłego przechodnia ze zbrodniarzem i psychopatą, który tylko czeka, by wepchnąć w krzaki pierwszą lepszą napotkaną kobietę, zgwałcić ją i poćwiartować nożem jej ciało, by później wyrzucić je do morza, bądź zakopać w pobliskim lesie.
No dobra, może to jednak są urojenia…
Z zamętu własnych myśli, wyrywa mnie dotyk dłoni Pawła oraz jego mokre, gorące pocałunki na moim odsłoniętym obojczyku.
- Chciałam najpierw z tobą o czymś porozmawiać – zaczynam mówić, kładąc dłonie na jego piersi i tym samym tworząc pomiędzy nami lekki dystans.
- Porozmawiać możemy później – szepcze, pochylając się nade mną i zaczynając całować wzdłuż szyi. – Tak bardzo za tobą tęskniłem – kontynuuje pocałunek, wyznaczając szlak ustami i owiewając oddechem wrażliwą skórę. Równocześnie unosi mój sweter i dotyka nagiego brzucha, muskając i delikatnie drapiąc.
Przymykam oczy i wyginam usta w uśmiechu, czerpiąc przyjemność z odczuwanych doznań.
Ten facet nigdy łatwo się nie poddaje.
Ale nie dziś.
Oplatam ręce wokół jego karku i przeczesuję palcami gęste włosy, dalej próbując zacząć rozmowę.
- Ale ja naprawdę chciałam ci coś ważnego powiedzieć. Wczoraj wieczorem… - Przerywa mi w połowie zdania, zachłannie atakując moje usta i językiem wirując wokół mojego. W tym samym czasie, jego zwinne dłonie unoszą się wyżej i odchylając materiał biustonosza, zaczynają pieścić moje piersi.
Co on dzisiaj taki szybki?
Pomimo, że delikatne ruchy palców Pawła sprawiają mi coraz większą przyjemność, a jego usta całują mnie jeszcze bardziej zachłannie, pogłębiając pocałunek, nadal próbuje zaprzestać rozwijającej się sytuacji pomiędzy nami.
- Paweł, zaczekaj… - Usiłuję do niego przemówić, odchylając głowę w bok i przerywając pocałunek.
Chłopak unosi się, chcąc na mnie spojrzeć, ale dalej nie przestaje dotykać piersi, kciukami raz po raz przejeżdżając po odkrytych sutkach.
Mimowolnie głośno wzdycham, spinając całe ciało i wbijając paznokcie w jego plecy.
Niech on w końcu przestanie!
- Ale dlaczego, Słoneczko? Wczoraj jak przyszedłem już spałaś i nie mieliśmy dla siebie w ogóle czasu – marudzi głosem zbitego psa. – Obiecuję, że porozmawiamy, gdy tylko wstaniemy. – Sięga jedną ręką w dół i rozpina guziki moich jeansów. – A teraz pozwól mi sprawić tobie niesamowitą przyjemność.
Dalej jestem przekonana, że najpierw wolałabym porozmawiać, ale kiedy jego dłoń zsuwa się jeszcze niżej, odchylając gumkę majtek, a palce zaczynają krążyć wokół najwrażliwszego miejsca, już nie jestem tego, aż taka pewna.
- Dzięki mnie przestaniesz myśleć o czymkolwiek, całkowicie wyłączając myślenie. Tak, jak lubisz najbardziej, prawda? – Nie poddaje się Paweł, dalej poruszając palcami i sprawiając, że mój oddech staje się coraz głośniejszy, a puls jeszcze szybszy.
Moja silna wola upada, rozbijając się z hukiem o ziemię, w chwili, kiedy Paweł schyla się i ustami przywiera do mojej prawej, tej wrażliwszej piersi, ssąc i gryząc ją zębami.
Niech to szlag!
Jęczę cichutko w reakcji na tę podwójną falę doznań, a po wcześniejszych chęciach wyżalenia się, nie ma już śladu. Ma racje, porozmawiać możemy później. Teraz liczy się tylko ten moment i to uczucie stopniowo wypełniające mój umysł.
Pożądanie.
Zaciskam mocno dłonie wokół umięśnionych pleców Pawła, bezwstydnie rozszerzając nogi i otwarcie zachęcając jego palce do dalszych ruchów, gdy tymczasem usta nadal przyjemnie drażnią moje piersi.
Obrazy jeszcze przed chwilą kłębiące się w mojej głowie, po kolei znikają, przynosząc nieopisaną ulgę.
Facet z kapturem idący tuż za mną. Out. Znika z mojej głowy.
Widok mola pojawiającego się przede mną. Out.
Uczucie zaciskających się wokół dłoni. Out.
Strach przejmujący kontrolę nad moim ciałem i umysłem. Out.
Gdy wszystko znika, a mnie wypełnia spokój i cisza, jestem wolna.
Jestem bezpieczna.
Oddaję się tej chwili, przyjmując ją z otwartymi ramionami i zatracając w uczuciu przyjemnego odrętwienia, niezawodnie wyłączającego mój porypany umysł.


*  *  *


  - Nie widziałaś przypadkiem mojego białego podkoszulka?
  Słyszę dobiegający ze środka głos Pawła, który wyrywa mnie z zamyślenia i zakłóca poranną ciszę.
  Właśnie siedziałam na balkonie, owinięta kocem i pijąc kawę, obserwowałam z góry miasto powoli budzące się do życia. Moje mieszkanie znajduje się na ostatnim, 7-mym piętrzę, więc mam możliwość obserwowania okolicy z całkiem dużej wysokości.
  O ile widokiem można nazwać szereg bloków, pobliskich sklepów i małych butików.
  - Lena? Możesz mi pomóc?
  Zniecierpliwiona przewracam oczami i nadal opatulona kocem, z kubkiem w ręku, wracam do środka, od razu kierując się do sypialni.
  Faceci, nic nie potrafią sami znaleźć.
  Opieram się o framugę drzwi i obserwuję Pawła, który przekopuje się przez moją szafę, przekładając ubrania i burząc moje jako tako poukładane rzeczy.
  - Za godzinę mam trening, a za cholerę nie mogę znaleźć tej pieprzonej koszulki – marudzi, lekko poirytowany, przez co pomiędzy jego brwiami widoczna jest mała zmarszczka.
  Trzeba było wcześniej wstać.
  Wymijam go bez słów i podchodzę do małej komody, stojącej w rogu obok łóżka. Otwieram ostatnią szufladę i wyciągam rzekomo zagubioną białą koszulkę.
  Na jej widok Paweł od razu podchodzi do mnie z zaskoczoną miną.
  - Co? Jakim cudem? Jeszcze przed chwilą jej tam nie było!
  - Twoje rzeczy są tylko w tej półce i nigdzie indziej. – Przypominam, śmiejąc się z jego głupoty.
  Przez to, że Paweł tak często zostaje u mnie na noc, wyznaczyłam dla niego całą jedną szufladę, by nie musiał za każdym razem brać ze sobą świeżych ubrań.
  Chłopak zabiera ode mnie koszulkę i zamyka w niedźwiedzim uścisku, otaczając ramionami i przyciskając usta do mojego czoła.
  - Co ja bym bez ciebie zrobił, maleńka.
  - Zginąłbyś marnie – odpowiadam, uśmiechając się pod nosem.
  - A szkoda, by było takiego zajebistego ciałka.
  Paweł wypuszcza mnie z objęć i wyjmuje mój kubek z rąk, upijając spory łyk.
  - Ej! Oddawaj! – Bulwersuję się, próbując wyrwać mu moją kawę. – Zrób sobie swoją!
  Paweł śmiejąc się, podnosi kubek wyżej, tak, abym nie mogła do niego dosięgnąć, a ja uparcie skaczę w miejscu, zrzucając z siebie koc i chcąc jak najwyżej sięgnąć ręką. Nie jest to łatwe zważywszy na moje 158 cm wzrostu, a jego ponad 180. Jednak tak łatwo się nie poddam. W szczególności, że chodzi tu o moją ukochaną kofeinę.
  Nie będziemy się tak bawić, koleżko.
  Chwytam jego uniesioną rękę i mocno ciągnę w dół, zginając w łokciu. W skutek nagłego szarpnięcia, kubek gwałtownie przechyla się na bok, a cała zawartość spływa na mnie i Pawła.
  Upss.. Tego nie było w planach.
  Widząc jak kropelki brązowego płynu spływają mu po włosach prosto na twarz, dostaję ataku śmiechu.
  - Hah! Masz za swoje! To cię oduczy podkradania mi kawy. – Śmieję się dalej, na co Paweł po chwili również reaguje śmiechem, przecierając dłońmi posklejane włosy.
  - No, pięknie. Teraz muszę jeszcze wziąć prysznic, a i tak już jestem spóźniony – mówi, nadal szeroko się uśmiechając. Odkłada pusty już kubek na stojącą obok łóżka małą, szafkę nocną i idzie w kierunku łazienki. Jednak wcześniej, jeszcze raz spogląda na mnie i mierzy wzrokiem moją rozbawioną i umazaną twarz. – Ty też lepiej zacznij się już ogarniać. Pamiętasz o dzisiejszej rozmowie z moim wujkiem?
  Śmieje się na widok mojej osłupiałej miny i wchodzi do łazienki, zamykając drzwi.
  Fuck!
  Teraz już nie jest mi do śmiechu. Całkowicie zapomniałam o dzisiejszym spotkaniu! A to będzie moja pierwsza, poważna rozmowa kwalifikacyjna o pracę i to w słynnym biurze projektowym! Od razu rzucam się w stronę, nadal otwartych drzwiczek szafy i przekopuję ubrania w poszukiwaniu czegoś stosownego.
  Boże, co ja na siebie włożę?!
  Nie mam niczego, odpowiedniego na taką rozmowę. Same spodnie i swetry. Obgryzam paznokcie ze zdenerwowania i próbuję wymyślić rozsądne rozwiązanie.
  - Paweł?! – krzyczę w stronę łazienki, kiedy słyszę, jak woda pod prysznicem przestaje się lać, a drzwiczki kabiny otwierają się z charakterystycznym dźwiękiem. – Myślisz, że twój wujek przyjmie mnie do pracy, jeśli przyjdę dzisiaj w spodniach i trampkach?
  - Lepiej ubierz tę sukienkę ode mnie! – odkrzykuje chłopak przez zamknięte drzwi.
  Sukienkę?
  Pogrzało go?
  Zapewne ma na myśli tę, którą kupił mi parę miesięcy temu, a ja jej jeszcze ani razu nie założyłam. Ostatni raz miałam sukienkę na sobie lata temu… A dokładnie spódniczkę. W moje urodziny. W tamte urodziny…
  Nagle napływające mi przed oczami obrazy, przysłaniają widok stojącej przede mną szafy. Szybko wbijam z całej siły paznokcie w środek dłoni, tym samym pozbywając się natrętnych myśli i wspomnień.
  Sukienki na pewno dzisiaj nie założę. To nie jest odpowiedni dzień.
  Trudno. Najwyżej mnie nie zatrudnią.
  Ostatecznie decyduję się na czarne, obcisłe spodnie i białą koszulę z czarnymi guziczkami.
  Jak na maturę…
  Kątem oka zauważam, że drzwi do łazienki otwierają się, a do pokoju wchodzi całkowicie nagi Paweł. Wytrzeszczam oczy na jego widok i tym razem rzucam się w stronę okna, chcąc jak najszybciej zasłonić żaluzje.
  - Kretynie, co ty robisz?! – podnoszę głos i ciskam w jego stronę pierwszą lepszą rzeczą znalezioną pod ręką. – Chcesz żeby cię moi sąsiedzi zobaczyli?!
  Paweł, śmieje się i przechyla w bok, unikając tym samym uderzenia przez lecącą w jego kierunku poduszkę. Poduszkę rzuconą przeze mnie, która właśnie omijając chłopaka, wpada prosto na półkę i strąca stojący na niej kubek.
  No i drugi kubek do wyrzucenia.
  Dalszy śmiech Pawła i moje okrzyki irytacji, przerywa nagły dzwonek do drzwi.
  Zaskoczona, nie mając pojęcia, kto to może być, podchodzę do drzwi i przez wizjer dostrzegam siwowłosą kobietę. Moja sąsiadka z mieszkania naprzeciwko.
  Przez chwilę serce mi zamiera na myśl, że mogła dostrzec nagiego Pawła i zbulwersowana jego zachowaniem dzwoni, by mnie teraz zrugać i wyzywać od niewychowanych smarkaczy.  Z ulgą jednak uświadamiam sobie, że to niemożliwe, gdyż nasze mieszkania przylegają do tej samej ściany i nie mamy wglądu do tego, co się dzieje u sąsiada za oknem.
  Pomimo to i tak otwieram drzwi z duszą na ramieniu i sercem bezlitośnie obijającym się o moje żebra.
  - Dzień dobry, Skarbeńku. – Słyszę na przywitanie miły głosik starszej pani. – Czy mogłabyś mi pomóc? Telewizor przestał mnie słuchać, a zaraz leci moje Wspaniałe stulecie i nie chcę przegapić momentu, kiedy Sulejman ucina łeb temu głupiemu Ibrahimowi – mówi dalej, marszcząc całkiem już białe brwi i wymachując groźnie jedną zaciśniętą pięścią.
  Ta babcia mnie przeraża!
  Trajkocze coś dalej o mrówkach tańczących w jej telewizorze i donośnym buczeniu, który doprowadza ją do kurwicy, serio tak powiedziała, a ja stoję w osłupieniu z otwartymi ustami i próbuję zrozumieć, o czym ona właściwie mówi.
  - Ja chętnie pani pomogę. – Przerywa jej Paweł, który nagle pojawia się za moimi plecami.
  Widząc wielkie oczy sąsiadki i jej zaskoczoną minę, odwracam się w kierunku stojącego za mną chłopaka i ku swojemu przerażeniu dostrzegam, że nadal nic na siebie nie włożył, paradując przed starszą panią w stroju Adama.
  Ja pierdolę.
  Co za wstyd! Spalcie mnie żywcem, tu i teraz!
  Zawstydzona od razu z powrotem kieruję spojrzenie na sąsiadkę, chcąc jak najszybciej przeprosić ją za zachowanie Pawła, tłumacząc się jego niedorozwinięciem umysłowym, kiedy dostrzegam, że kobieta wybucha gromkim śmiechem.
  Coo??
  Osłupiała patrzę, jak wreszcie przestaje się śmiać i uspokaja, ocierając koniuszkiem palca załzawione oko.
  - No to zapraszam, Adonisie – mówi, dalej cicho chichocząc i gestem wskazując otwarte drzwi do swojego mieszkania. – Ale nie licz na nic więcej, oprócz słów podzięki i uściśnięcia dłoni. Nadal jestem wierna mojemu nieboszczykowi mężowi. – Ostrzega Pawła, kiwając w jego stronę palcem i marszcząc groźnie brwi.
  Nadal stoję w drzwiach z wytrzeszczonymi oczami, kiedy Paweł mija mnie i wkładając na siebie bokserki, idzie za starszą panią do jej mieszkania.
  Co to było do cholery?!




Jak wrażenia? :D


 Facebook Konto google Poczta mailowa Tumblr Instagram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Podziel się swoimi przemyśleniami na temat mojego bloga i recenzji :)