Kolejny rozdział!
Polecam czytać jednak na wattpadzie - https://www.wattpad.com/337385177-oddychaj%C4%85c-z-trudem-9-zapraszam-adonisie
Otwieram
oczy, biorąc głęboki oddech. Unoszę się lekko i rozespanym wzrokiem, rozglądam
się wokół, chcąc ogarnąć, gdzie właściwie jestem. Dostrzegam po przeciwnej
stronie białą szafę z podwójnymi drzwiami i stojące obok biurko, jak zawsze
zawalone papierami i zaczętymi rysunkami.
Uff...
Na szczęście jestem w swoim mieszkaniu.
Z
ulgą opadam z powrotem na łóżko, ciesząc się, że typek, który mnie jeszcze
przed chwilą gonił, był tylko kolejnym koszmarem.
Ale zaraz.
Czegoś mi tu
brakuje.
Coś się
zmieniło.
Tym
razem nie uciekałam wzdłuż plaży, lecz drogą, pomiędzy blokami. Nie czułam
piasku pod stopami, tylko twardy chodnik.
Nagle
doznaję olśnienia, a mój mózg dopasowuje brakujące elementy układanki.
Powrót
do domu.
Mężczyzna
idący za mną.
I
ten strach…
Marszczę
brwi i przecierając palcami oczy, powoli przypominam sobie wydarzenia
poprzedniego dnia.
Jezu… Czyli teraz
będzie mnie nękać gościu w czarnym kapturze?
Poirytowana,
uderzam dłońmi o materac łóżka.
Czy ja nie mogę
mieć normalnych snów?! Albo erotycznych fantazji, jak co druga osoba w moim
wieku?!
Zgrzytam
zębami, w myślach odreagowując wiązanką przekleństw, kiedy dostrzegam, że
jestem owinięta kocem i nadal mam na sobie ubranie, w którym chodziłam wczoraj.
Dlaczego śpię w
ubraniu?
Zerkam
w bok i widzę śpiącego obok Pawła.
A ten co tu
robi?
Złość
szybko znika, zastąpiona ogarniającymi mnie wyrzutami sumienia.
No
tak. Mówił, że przyjdzie wieczorem. Mieliśmy spędzić ze sobą trochę czasu.
Pewnie to on przykrył mnie kocem.
Moje
serce zalewa fala ciepła, a na twarz wykwita pełen wdzięczności uśmiech.
Czasami
potrafi być wyjątkowo uroczy.
Wyplątuję
się z koca, kopiąc nogami i wchodzę pod kołdrę, przysuwając się do Pawła i
przytulając do jego nagich pleców.
Pod
wpływem dotyku moich wiecznie zimnych rąk, chłopak budzi się, wzdychając i powoli
otwierając oczy. Szybko całuję go w ramię, przywierając do niego jeszcze mocniej.
-
Która godzina? – pyta, odwracając rozespaną twarz w moją stronę i spoglądając w
okno.
-
Pewnie dopiero po 4 – mruczę niewyraźnie, skulona u jego boku.
-
Co? To czemu ty już nie śpisz?
Patrzy
na mnie w osłupieniu, marszcząc czoło.
Teraz
to ja zastygam w bezruchu, spoglądając na niego z zaskoczoną miną.
Zapomniał,
że praktycznie codziennie budzę się po 4 nad ranem? Wyjątkiem są jedynie dni,
kiedy nie śpię do rana, bądź męczy mnie nawrót zapalenia płuc. Wtedy potrafię
przespać cały dzień i całą noc, budząc się tylko w czasie wypluwania flegmy,
bądź ataku duszności.
Może
to jego jeszcze śpiący mózg nie skojarzył faktów? Przecież znamy się nie od
dziś…
Nie
czekając na odpowiedź, szybko odwraca się w moją stronę, szczerząc zęby w
nagłym przypływie ekscytacji.
-
Zresztą to bardzo dobrze, że już nie śpimy. Nadrobimy stracony czas
wczorajszego wieczoru. – Po widocznym jeszcze przed chwilą rozespanym
spojrzeniu, ani śladu, zastąpiony wzrokiem, pełnym pożądania.
Och.
Wciągam
głośno powietrze, zaskoczona jego nagłą reakcją.
Dla
potwierdzenia swoich słów, Paweł od razu przystępuje do działania, przyciągając
mnie bliżej i mocno napierając własnym ciałem. Nie czekając na pozwolenie,
wkłada dłonie pod materiał swetra i głaszcząc moje plecy, spogląda prosto w
oczy, czekając na moją reakcję.
Patrzę
na niego i zastanawiam się, jak mu w delikatny sposób oznajmić, że chwilowo nie
mam ochoty na seks. W mojej głowie nadal siedzi obraz mężczyzny w czarnej
bluzie, a to nie napawa romantyzmem i chwilą niezapomnianych wrażeń.
Przede
wszystkim chcę opowiedzieć Pawłowi o moich wczorajszych omamach i usłyszeć
kilka słów pocieszenia, świadczących, że nie popadam w coraz większą paranoję i
każdemu czasem wydaje się, że ktoś go śledzi.
Przecież on tam
naprawdę był!
Nie
wyobraziłam sobie podejrzanego typka, który nagle zaczął za mną iść. To nie
były żadne urojenia!
Po
prostu pomyliłam zwykłego przechodnia ze zbrodniarzem i psychopatą, który tylko
czeka, by wepchnąć w krzaki pierwszą lepszą napotkaną kobietę, zgwałcić ją i
poćwiartować nożem jej ciało, by później wyrzucić je do morza, bądź zakopać w
pobliskim lesie.
No dobra, może
to jednak są urojenia…
Z
zamętu własnych myśli, wyrywa mnie dotyk dłoni Pawła oraz jego mokre, gorące
pocałunki na moim odsłoniętym obojczyku.
-
Chciałam najpierw z tobą o czymś porozmawiać – zaczynam mówić, kładąc dłonie na
jego piersi i tym samym tworząc pomiędzy nami lekki dystans.
-
Porozmawiać możemy później – szepcze, pochylając się nade mną i zaczynając
całować wzdłuż szyi. – Tak bardzo za tobą tęskniłem – kontynuuje pocałunek,
wyznaczając szlak ustami i owiewając oddechem wrażliwą skórę. Równocześnie
unosi mój sweter i dotyka nagiego brzucha, muskając i delikatnie drapiąc.
Przymykam
oczy i wyginam usta w uśmiechu, czerpiąc przyjemność z odczuwanych doznań.
Ten facet nigdy
łatwo się nie poddaje.
Ale nie dziś.
Oplatam
ręce wokół jego karku i przeczesuję palcami gęste włosy, dalej próbując zacząć
rozmowę.
-
Ale ja naprawdę chciałam ci coś ważnego powiedzieć. Wczoraj wieczorem… -
Przerywa mi w połowie zdania, zachłannie atakując moje usta i językiem wirując wokół
mojego. W tym samym czasie, jego zwinne dłonie unoszą się wyżej i odchylając
materiał biustonosza, zaczynają pieścić moje piersi.
Co on dzisiaj
taki szybki?
Pomimo,
że delikatne ruchy palców Pawła sprawiają mi coraz większą przyjemność, a jego
usta całują mnie jeszcze bardziej zachłannie, pogłębiając pocałunek, nadal
próbuje zaprzestać rozwijającej się sytuacji pomiędzy nami.
-
Paweł, zaczekaj… - Usiłuję do niego przemówić, odchylając głowę w bok i
przerywając pocałunek.
Chłopak
unosi się, chcąc na mnie spojrzeć, ale dalej nie przestaje dotykać piersi,
kciukami raz po raz przejeżdżając po odkrytych sutkach.
Mimowolnie
głośno wzdycham, spinając całe ciało i wbijając paznokcie w jego plecy.
Niech on w końcu
przestanie!
-
Ale dlaczego, Słoneczko? Wczoraj jak przyszedłem już spałaś i nie mieliśmy dla
siebie w ogóle czasu – marudzi głosem zbitego psa. – Obiecuję, że porozmawiamy,
gdy tylko wstaniemy. – Sięga jedną ręką w dół i rozpina guziki moich jeansów. –
A teraz pozwól mi sprawić tobie niesamowitą przyjemność.
Dalej
jestem przekonana, że najpierw wolałabym porozmawiać, ale kiedy jego dłoń zsuwa
się jeszcze niżej, odchylając gumkę majtek, a palce zaczynają krążyć wokół
najwrażliwszego miejsca, już nie jestem tego, aż taka pewna.
-
Dzięki mnie przestaniesz myśleć o czymkolwiek, całkowicie wyłączając myślenie.
Tak, jak lubisz najbardziej, prawda? – Nie poddaje się Paweł, dalej poruszając
palcami i sprawiając, że mój oddech staje się coraz głośniejszy, a puls jeszcze
szybszy.
Moja
silna wola upada, rozbijając się z hukiem o ziemię, w chwili, kiedy Paweł
schyla się i ustami przywiera do mojej prawej, tej wrażliwszej piersi, ssąc i
gryząc ją zębami.
Niech to szlag!
Jęczę
cichutko w reakcji na tę podwójną falę doznań, a po wcześniejszych chęciach wyżalenia
się, nie ma już śladu. Ma racje, porozmawiać możemy później. Teraz liczy się
tylko ten moment i to uczucie stopniowo wypełniające mój umysł.
Pożądanie.
Zaciskam
mocno dłonie wokół umięśnionych pleców Pawła, bezwstydnie rozszerzając nogi i
otwarcie zachęcając jego palce do dalszych ruchów, gdy tymczasem usta nadal
przyjemnie drażnią moje piersi.
Obrazy
jeszcze przed chwilą kłębiące się w mojej głowie, po kolei znikają, przynosząc
nieopisaną ulgę.
Facet
z kapturem idący tuż za mną. Out. Znika z mojej głowy.
Widok
mola pojawiającego się przede mną. Out.
Uczucie
zaciskających się wokół dłoni. Out.
Strach
przejmujący kontrolę nad moim ciałem i umysłem. Out.
Gdy
wszystko znika, a mnie wypełnia spokój i cisza, jestem wolna.
Jestem
bezpieczna.
Oddaję
się tej chwili, przyjmując ją z otwartymi ramionami i zatracając w uczuciu
przyjemnego odrętwienia, niezawodnie wyłączającego mój porypany umysł.
* * *
- Nie widziałaś przypadkiem mojego białego
podkoszulka?
Słyszę dobiegający ze środka głos Pawła, który
wyrywa mnie z zamyślenia i zakłóca poranną ciszę.
Właśnie siedziałam na balkonie, owinięta kocem i
pijąc kawę, obserwowałam z góry miasto powoli budzące się do życia. Moje
mieszkanie znajduje się na ostatnim, 7-mym piętrzę, więc mam możliwość
obserwowania okolicy z całkiem dużej wysokości.
O ile widokiem można nazwać szereg bloków,
pobliskich sklepów i małych butików.
- Lena? Możesz mi pomóc?
Zniecierpliwiona przewracam oczami i nadal opatulona
kocem, z kubkiem w ręku, wracam do środka, od razu kierując się do sypialni.
Faceci, nic nie
potrafią sami znaleźć.
Opieram się o framugę drzwi i obserwuję Pawła, który
przekopuje się przez moją szafę, przekładając ubrania i burząc moje jako tako
poukładane rzeczy.
- Za godzinę mam trening, a za cholerę nie mogę
znaleźć tej pieprzonej koszulki – marudzi, lekko poirytowany, przez co pomiędzy
jego brwiami widoczna jest mała zmarszczka.
Trzeba było
wcześniej wstać.
Wymijam go bez słów i podchodzę do małej komody,
stojącej w rogu obok łóżka. Otwieram ostatnią szufladę i wyciągam rzekomo
zagubioną białą koszulkę.
Na jej widok Paweł od razu podchodzi do mnie z zaskoczoną
miną.
- Co? Jakim cudem? Jeszcze przed chwilą jej tam nie
było!
- Twoje rzeczy są tylko w tej półce i nigdzie
indziej. – Przypominam, śmiejąc się z jego głupoty.
Przez to, że Paweł tak często zostaje u mnie na noc,
wyznaczyłam dla niego całą jedną szufladę, by nie musiał za każdym razem brać
ze sobą świeżych ubrań.
Chłopak zabiera ode mnie koszulkę i zamyka w
niedźwiedzim uścisku, otaczając ramionami i przyciskając usta do mojego czoła.
- Co ja bym bez ciebie zrobił, maleńka.
- Zginąłbyś marnie – odpowiadam, uśmiechając się pod
nosem.
- A szkoda, by było takiego zajebistego ciałka.
Paweł wypuszcza mnie z objęć i wyjmuje mój kubek z
rąk, upijając spory łyk.
- Ej! Oddawaj! – Bulwersuję się, próbując wyrwać mu
moją kawę. – Zrób sobie swoją!
Paweł śmiejąc się, podnosi kubek wyżej, tak, abym
nie mogła do niego dosięgnąć, a ja uparcie skaczę w miejscu, zrzucając z siebie
koc i chcąc jak najwyżej sięgnąć ręką. Nie jest to łatwe zważywszy na moje 158
cm wzrostu, a jego ponad 180. Jednak tak łatwo się nie poddam. W szczególności,
że chodzi tu o moją ukochaną kofeinę.
Nie będziemy się
tak bawić, koleżko.
Chwytam jego uniesioną rękę i mocno ciągnę w dół,
zginając w łokciu. W skutek nagłego szarpnięcia, kubek gwałtownie przechyla się
na bok, a cała zawartość spływa na mnie i Pawła.
Upss.. Tego nie
było w planach.
Widząc jak kropelki brązowego płynu spływają mu po
włosach prosto na twarz, dostaję ataku śmiechu.
- Hah! Masz za swoje! To cię oduczy podkradania mi
kawy. – Śmieję się dalej, na co Paweł po chwili również reaguje śmiechem,
przecierając dłońmi posklejane włosy.
- No, pięknie. Teraz muszę jeszcze wziąć prysznic, a
i tak już jestem spóźniony – mówi, nadal szeroko się uśmiechając. Odkłada pusty
już kubek na stojącą obok łóżka małą, szafkę nocną i idzie w kierunku łazienki.
Jednak wcześniej, jeszcze raz spogląda na mnie i mierzy wzrokiem moją
rozbawioną i umazaną twarz. – Ty też lepiej zacznij się już ogarniać. Pamiętasz
o dzisiejszej rozmowie z moim wujkiem?
Śmieje się na widok mojej osłupiałej miny i wchodzi
do łazienki, zamykając drzwi.
Fuck!
Teraz już nie jest mi do śmiechu. Całkowicie
zapomniałam o dzisiejszym spotkaniu! A to będzie moja pierwsza, poważna rozmowa
kwalifikacyjna o pracę i to w słynnym biurze projektowym! Od razu rzucam się w
stronę, nadal otwartych drzwiczek szafy i przekopuję ubrania w poszukiwaniu czegoś
stosownego.
Boże, co ja na
siebie włożę?!
Nie mam niczego, odpowiedniego na taką rozmowę. Same
spodnie i swetry. Obgryzam paznokcie ze zdenerwowania i próbuję wymyślić
rozsądne rozwiązanie.
- Paweł?! – krzyczę w stronę łazienki, kiedy słyszę,
jak woda pod prysznicem przestaje się lać, a drzwiczki kabiny otwierają się z
charakterystycznym dźwiękiem. – Myślisz, że twój wujek przyjmie mnie do pracy,
jeśli przyjdę dzisiaj w spodniach i trampkach?
- Lepiej ubierz tę sukienkę ode mnie! – odkrzykuje
chłopak przez zamknięte drzwi.
Sukienkę?
Pogrzało go?
Zapewne ma na myśli tę, którą kupił mi parę miesięcy
temu, a ja jej jeszcze ani razu nie założyłam. Ostatni raz miałam sukienkę na
sobie lata temu… A dokładnie spódniczkę. W moje urodziny. W tamte urodziny…
Nagle napływające mi przed oczami obrazy,
przysłaniają widok stojącej przede mną szafy. Szybko wbijam z całej siły
paznokcie w środek dłoni, tym samym pozbywając się natrętnych myśli i wspomnień.
Sukienki na pewno dzisiaj nie założę. To nie jest
odpowiedni dzień.
Trudno. Najwyżej mnie nie zatrudnią.
Ostatecznie decyduję się na czarne, obcisłe spodnie
i białą koszulę z czarnymi guziczkami.
Jak na maturę…
Kątem oka zauważam, że drzwi do łazienki otwierają
się, a do pokoju wchodzi całkowicie nagi Paweł. Wytrzeszczam oczy na jego widok
i tym razem rzucam się w stronę okna, chcąc jak najszybciej zasłonić żaluzje.
- Kretynie, co ty robisz?! – podnoszę głos i ciskam
w jego stronę pierwszą lepszą rzeczą znalezioną pod ręką. – Chcesz żeby cię moi
sąsiedzi zobaczyli?!
Paweł, śmieje się i przechyla w bok, unikając tym
samym uderzenia przez lecącą w jego kierunku poduszkę. Poduszkę rzuconą przeze
mnie, która właśnie omijając chłopaka, wpada prosto na półkę i strąca stojący
na niej kubek.
No i drugi kubek
do wyrzucenia.
Dalszy śmiech Pawła i moje okrzyki irytacji,
przerywa nagły dzwonek do drzwi.
Zaskoczona, nie mając pojęcia, kto to może być,
podchodzę do drzwi i przez wizjer dostrzegam siwowłosą kobietę. Moja sąsiadka z
mieszkania naprzeciwko.
Przez chwilę serce mi zamiera na myśl, że mogła
dostrzec nagiego Pawła i zbulwersowana jego zachowaniem dzwoni, by mnie teraz
zrugać i wyzywać od niewychowanych smarkaczy. Z ulgą jednak uświadamiam sobie,
że to niemożliwe, gdyż nasze mieszkania przylegają do tej samej ściany i nie
mamy wglądu do tego, co się dzieje u sąsiada za oknem.
Pomimo to i tak otwieram drzwi z duszą na ramieniu i
sercem bezlitośnie obijającym się o moje żebra.
- Dzień dobry, Skarbeńku. – Słyszę na przywitanie
miły głosik starszej pani. – Czy mogłabyś mi pomóc? Telewizor przestał mnie
słuchać, a zaraz leci moje Wspaniałe
stulecie i nie chcę przegapić momentu, kiedy Sulejman ucina łeb temu
głupiemu Ibrahimowi – mówi dalej, marszcząc całkiem już białe brwi i wymachując
groźnie jedną zaciśniętą pięścią.
Ta babcia mnie
przeraża!
Trajkocze coś dalej o mrówkach tańczących w jej
telewizorze i donośnym buczeniu, który doprowadza ją do kurwicy, serio tak
powiedziała, a ja stoję w osłupieniu z otwartymi ustami i próbuję zrozumieć, o
czym ona właściwie mówi.
- Ja chętnie pani pomogę. – Przerywa jej Paweł,
który nagle pojawia się za moimi plecami.
Widząc wielkie oczy sąsiadki i jej zaskoczoną minę,
odwracam się w kierunku stojącego za mną chłopaka i ku swojemu przerażeniu
dostrzegam, że nadal nic na siebie nie włożył, paradując przed starszą panią w
stroju Adama.
Ja pierdolę.
Co za wstyd!
Spalcie mnie żywcem, tu i teraz!
Zawstydzona od razu z powrotem kieruję spojrzenie na
sąsiadkę, chcąc jak najszybciej przeprosić ją za zachowanie Pawła, tłumacząc
się jego niedorozwinięciem umysłowym, kiedy dostrzegam, że kobieta wybucha
gromkim śmiechem.
Coo??
Osłupiała patrzę, jak wreszcie przestaje się śmiać i
uspokaja, ocierając koniuszkiem palca załzawione oko.
- No to zapraszam, Adonisie – mówi, dalej cicho
chichocząc i gestem wskazując otwarte drzwi do swojego mieszkania. – Ale nie
licz na nic więcej, oprócz słów podzięki i uściśnięcia dłoni. Nadal jestem
wierna mojemu nieboszczykowi mężowi. – Ostrzega Pawła, kiwając w jego stronę
palcem i marszcząc groźnie brwi.
Nadal stoję w drzwiach z wytrzeszczonymi oczami,
kiedy Paweł mija mnie i wkładając na siebie bokserki, idzie za starszą panią do
jej mieszkania.
Co to było do
cholery?!
Jak wrażenia? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Podziel się swoimi przemyśleniami na temat mojego bloga i recenzji :)